Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta
- Kategoria:
- powieść historyczna
- Tytuł oryginału:
- The Thousand Autumns of Jacob De Zoet
- Wydawnictwo:
- Mag
- Data wydania:
- 2013-11-06
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-11-06
- Data 1. wydania:
- 2010-01-01
- Liczba stron:
- 617
- Czas czytania
- 10 godz. 17 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788374803991
- Tłumacz:
- Justyna Gardzińska
- Tagi:
- Japonia
- Inne
Nowa powieść autora Atlasu Chmur.
• Książka Roku wg New York Times
• Nagroda 2011 Commonwealth Writers' Prize
• Nominacja Man Booker Prize for Fiction 2010
• Best Books of the Year wg Magazynu Time.
Wyobraź sobie imperium, które na półtora wieku odcięło się od świata. Nikt nie może go opuścić, obcokrajowcy nie są wpuszczani, ich religii zakazano, a ich poglądy są traktowane głęboko nieufnie. Mimo to nadal istnieje wąskie okno do wnętrza tego kraju-twierdzy: sztuczna, ogrodzona murem wyspa, połączona z portem na stałym lądzie i obsadzona jedynie garstką kupców z Europy. Jednak zamknięta Brama Lądowa nie może zapobiec spotkaniom umysłów – ani serc.
Tym narodem była Japonia, portem Nagasaki, a wyspą Dejima, dokąd zabiera nas panoramiczna powieść Davida Mitchella. Dla holenderskiego urzędnika Jacoba de Zoeta rok 1799 to początek mrocznej opowieści o obłudzie, miłości, winie, wierze i morderstwie – podczas gdy ani on, ani jego poróżnieni krajanie nie wiedzą nawet, że na świecie zmienia się układ sił…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Śledząc lot mewy
Napisać książkę niezwykle plastyczną i zachwycającą pod względem językowym bez kunsztownych, złożonych zdań, wielopiętrowych metafor, całkowicie unikając popadania w niepotrzebnie patetyczny ton – to sztuka wystawiająca świadectwo umiejętnościom autora. Takie właśnie jest „Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta” – subtelne w każdym aspekcie. Składowe tej książki – fabuła, tło historyczne i wizualne, charakterystyki bohaterów – pojedynczo mogą wydawać się proste, ale razem tworzą naprawdę zachwycający, pełny obraz.
David Mitchell, autor głośnego „Atlasu chmur”, który to tytuł prawie dwa lata temu przeżywał drugi szczyt swojej popularności za sprawą ekranizacji, zabiera swoich czytelników w podróż po Japonii z przełomu XVIII i XIX wieku. To czasy japońskiego izolacjonizmu, układy handlowe ze światem zachodu są więc szczątkowe i okupione mnóstwem obostrzeń. Najsilniej świadczy o tym samo istnienie Dejimy, na której rozgrywa się większa część fabuły – to sztuczna wyspa w zatoce Nagasaki, swego rodzaju strefa buforowa w kontaktach pomiędzy Holendrami (jedynym narodem, który w tamtym momencie historii miał pozwolenie na prowadzenie handlu z Japonią),a natywnymi mieszkańcami. Jedynie tutaj przyjezdnym wolno było się osiedlać, założyć faktorię, budować magazyny, żyć i zachowywać się na swój zachodni sposób, tak egzotyczny i trudny do rozumienia dla miejscowych (zresztą niezrozumienie jest tu oczywiście obopólne). Tytułowy bohater, Jacob de Zoet, przypływa na Dejimę, by pełnić obowiązki kancelisty. Czytelnik będzie miał okazję obserwować jego relacje z rodakami oraz Japończykami, co jest o tyle ciekawe, że protagonista wyraźnie wyróżnia się spośród tych, z którymi przybił do brzegów wyspy i z którymi przyszło mu tam żyć, nigdy do końca nie wtapia się w społeczność. Co nie znaczy, że nie wchodzi z nią w interakcje – wydarzenia wymuszą na nim ustosunkowanie się do podszytego pogardą i zdradzającego skłonności do nieuczciwości sposobu bycia towarzyszy, do przepisów regulujących relacje holendersko-japońskie w celu zapobiegania mieszaniu się kultur, wreszcie do samych zwyczajów kultywowanych przez mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni i wynikających z nich ograniczeń. Te ostatnie odczuje szczególnie boleśnie, za sprawą pewnej akuszerki, Aibagawy Orito, po spotkaniu z którą serce młodego kancelisty zabije szybciej.
Mimo, że nazwisko Jacoba znalazło się w tytule książki, nie jest on jedyną pierwszoplanową postacią. Są w książce fragmenty, w których to Orito gra pierwsze skrzypce. Co ważne, wraz z tym przeskokiem narracyjnym powieść Mitchella zaskakuje po raz pierwszy, nabierając niespodziewanego ciężaru. Kolejną istotną postacią jest młody tłumacz, Ogawa Uzaemon, w pewien sposób połączony zarówno z Orito, jak i z Jacobem. Zdradzenie, jaką rolę odegra, mogłoby niejednemu przyszłemu czytelnikowi zepsuć część przyjemności z lektury, dodam więc jedynie, że zarówno perspektywa Uzaemona, jak i młodej akuszerki to swego rodzaju oddanie głosu samym Japończykom, umożliwiające ukazanie ich przedziwnej kultury w sposób pełniejszy, niż tylko oczyma niewiele rozumiejących (i często niewiele chcących zrozumieć) Europejczyków. Pełniejszy także pod tym względem, że wykraczający poza to, co zwykło się o mieszkańcach Kraju Kwitnącej Wiśni mówić i pisać, często ograniczając się jedynie do podkreślania zdyscyplinowania, praworządności i umiłowania honoru ponad wszystko. Bohaterowie Mitchella są bardzo ludzcy, z wszystkimi tego zaletami i wadami, więc w każdej grupie zdarzają się zarówno tacy o twardym kodeksie moralnym, jak i zwyczajnie zepsuci, zdegenerowani, źli.
To bardzo ważna cecha książki – szerokie spojrzenie na wszystkie zagadnienia, jakie w sobie zawiera. Mitchell kreuje obrazy pełne i prawdziwe, niezwykłe, ale i codzienne, zestawiając ze sobą piękno, brzydotę i zwyczajność. Nie boi się wspominać o rzeczach z pozoru nieistotnych, gdyż w szerszej perspektywie zespalają one wszystkie elementy w spójną, harmonijną całość i dopełniają ją. Przykładem tego, co, wydawać by się mogło, niewiele wnosi do zasadniczej fabuły, są rozsiane tu i ówdzie wtręty – krótkie opowiastki z życia postaci pierwszo-, ale i drugo- czy nawet dalszoplanowych. Choć rzeczywiście nie popychają one głównej opowieści do przodu, pozwalają uwierzyć w bohaterów, spojrzeć na nich jako na ludzi z krwi i kości, z jakąś przeszłością, motywacją, dążeniami. Będą też gratką dla wszystkich czytelników ceniących w pisarzach gawędziarską naturę.
Wyobrażam sobie, że niuanse handlu oraz dyplomacji, którymi najeżone jest początkowe kilkadziesiąt (o ile nie kilkaset) stron, mogą się wydać nużące. Pewnej dozy cierpliwości wymaga też przyzwyczajenie się do rzadko spotykanej w tego typu prozie narracji w czasie teraźniejszym. Na tę drugą kwestię prędko przestaje się jednak zwracać uwagę, pierwsza natomiast mówi dużo o pracy, jaką autor wykonał podczas pisania, do jak wielu źródeł historycznych musiał sięgnąć, jak bardzo dba o detale, by nawet w najdrobniejszej, najbardziej błahej sprawie nie zawieść czytelnika i nie zrujnować wiarygodności snutej opowieści.
„Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta” to złożona, niespieszna opowieść, osadzona w realiach historycznych potencjalnie ciekawych nawet dla osób całkowicie opornych na tak ostatnio powszechną w Europie fascynację Dalekim Wschodem. Taka, której może nie czyta się z zapartym tchem, pospiesznie przerzucając strony, lecz którą chce się poznawać powoli, w skupieniu, rozsmakowując się w niej. Bogata w detale, zawierająca w sobie historię ciekawą pod względem czysto fabularnym, podszytą nawet pewną dozą mrocznej mistyki, w której, jeśli się uprzeć, da się odnaleźć element fantastyczny, a także dostarczająca materiału do licznych refleksji. Tutaj należy zwrócić szczególną uwagę na epilog, nie tylko dlatego, że pod koniec powieść obiera zupełnie inny kierunek, niż można się było tego wcześniej spodziewać, lecz także przez wzgląd na wyraźnie nakreślony motyw przemiany bohatera pod wpływem podróży, którą odbył. To coś, czego w literaturze, szczególnie fantastycznej, często brakuje – lata przebywania poza domem, oderwania od korzeni, od kultury, w której się wyrosło, rzadko odciskają na książkowych postaciach odpowiednio głębokie piętno. Mitchell także w tym aspekcie poradził sobie doskonale.
Sięgając po „Tysiąc jesieni Jacoba do Zoeta” nie należy oczekiwać powtórki z „Atlasu chmur”. To zupełnie inna powieść, także pod względem przynależności gatunkowej, lecz niewątpliwie w równym stopniu godna poznania. Co ciekawe, mimo ewidentnych różnic, uważny czytelnik odnajdzie w „Tysiącu jesieni...” pewną nić splatającą ze sobą obie książki, wyraźne nawiązanie, bardzo pasujące do przewodniej myśli „Atlasu chmur”.
Agata Rugor
Oceny
Książka na półkach
- 1 610
- 892
- 394
- 54
- 45
- 33
- 17
- 16
- 13
- 10
OPINIE i DYSKUSJE
Nie porwała mnie ta powieść i czuję rozczarowanie, szczególnie po zapoznaniu się z entuzjastycznymi ocenami. Historia głównego bohatera zwyczajnie mnie nudziła. Znacznie ciekawszy wydał mi się wątek postaci pobocznej. Często traciłam zainteresowanie fabułą. Książka jakich wiele i w moim przeżywaniu nie ma w niej nic wyjątkowego.
Nie porwała mnie ta powieść i czuję rozczarowanie, szczególnie po zapoznaniu się z entuzjastycznymi ocenami. Historia głównego bohatera zwyczajnie mnie nudziła. Znacznie ciekawszy wydał mi się wątek postaci pobocznej. Często traciłam zainteresowanie fabułą. Książka jakich wiele i w moim przeżywaniu nie ma w niej nic wyjątkowego.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWyjątkowo dobra ksiażka. Ciężko mi się ją czytało, a raczej wolno. Wynikało to z konieczności ´delektowania się´ kolejnymi fragmentami. Było to dla mnie nowe doznanie, czasem irytujące, czasem ekscytujące. Polecam i to gorąco.
Wyjątkowo dobra ksiażka. Ciężko mi się ją czytało, a raczej wolno. Wynikało to z konieczności ´delektowania się´ kolejnymi fragmentami. Było to dla mnie nowe doznanie, czasem irytujące, czasem ekscytujące. Polecam i to gorąco.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo tojedna z najbardziej plastycznych powieści jakie miałam okazję przeczytać. Najciekawsze jest to iż dzieje się tak nie przez zawiłe, koronkowe opisy. Wręcz przeciwnie. Opisy są krótkie, ale dosadne. Dobór słów jest pieczołowity przez co odbiór jest niezwykle sugestywny. Cały czas mialam wrażenie jakbym oglądała film. Całość historii dzieje się na naszych oczach, widzimy ją czytając. Coś niezwykłego, przynajmniej dla mnie.
Do pewnego momentu miałam wrażenie iż jest to taka nowa wersja " Shoguna", po częsci myślę iz tak jest. Nie licząc makabry jaka odkrywa się w połowie powieści.
Powieść jest dosadna. Wrażliwsi odbiorcy mogą mieć z nią problem.
Całość jest jakby rozważaniem nad radzeniem z sobie z nieszczęściem. Każdy przeżywa to na swój sposób. Pokazuje jak bardzo umysł ludzki potrafi oszukać sam siebie ( lub wcale nie potrafi ) aby przetrwać, nieludzkie wręcz momenty. Pokazuje jak łatwo zniszczyć człowieka. Jak łatwo nagiąć jego umysł do swoich celów. Pokazuje jednak także, że i w brudzie, smrodzie i beznadziei pojawiają się ludzie noszący nadzieję, dobro.
Czy powieść mi się podobała? Nie wiem. Jednak jest niezwykła i pozostawia po sobie ślad.
jedna z najbardziej plastycznych powieści jakie miałam okazję przeczytać. Najciekawsze jest to iż dzieje się tak nie przez zawiłe, koronkowe opisy. Wręcz przeciwnie. Opisy są krótkie, ale dosadne. Dobór słów jest pieczołowity przez co odbiór jest niezwykle sugestywny. Cały czas mialam wrażenie jakbym oglądała film. Całość historii dzieje się na naszych oczach, widzimy ją...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStrasznie trudno mi opisać o czym jest ta książka i jakie emocje mi przyniosła. Niby spokojna, leniwie płynąca fabuła, a jednak zaskakuje. Ta książka to taka orientalna historia osadzona w XVIII wieku u wybrzeży Japonii, o życiu kilku bohaterów, w których uwierzyłam, którym ogromnie kibicowałam. Historia może się wydawać za długa, bo książka ma 600 stron, może niektórych znużyć.... ale dla mnie coś w niej jest takiego co sprawiło, że po jej skończeniu pomyślałam, że to opowieść skończona i chciałabym więcej takich książek.
Strasznie trudno mi opisać o czym jest ta książka i jakie emocje mi przyniosła. Niby spokojna, leniwie płynąca fabuła, a jednak zaskakuje. Ta książka to taka orientalna historia osadzona w XVIII wieku u wybrzeży Japonii, o życiu kilku bohaterów, w których uwierzyłam, którym ogromnie kibicowałam. Historia może się wydawać za długa, bo książka ma 600 stron, może niektórych...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDavid Mitchell w pełnej krasie. Mimo, że książka liczy ponad 700 stron czyta się nawet szybko. Niesamowicie podobało mi się osadzenie fabuły w czasach kompanii wschodnioindyjskiej i czapki z głów dla autora za tak dokładne oddanie charakteru tamtych czasów.
David Mitchell w pełnej krasie. Mimo, że książka liczy ponad 700 stron czyta się nawet szybko. Niesamowicie podobało mi się osadzenie fabuły w czasach kompanii wschodnioindyjskiej i czapki z głów dla autora za tak dokładne oddanie charakteru tamtych czasów.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowieść historyczna autora znanego podobno raczej jako twórca fantastyki. Tym niemniej bardzo dobra. David Mitchell spędził kilka lat w kraju kwitnącej wiśni, dzięki czemu znał jego historię, realia i obyczaje, a co najważniejsze – potrafił przenieść to na papier. Nie jest to zatem żaden romans w kostiumie historycznym.
Świetnie napisany blurb zachęca do czytania. Akcja rozpoczyna się w 1799 roku i w zasadniczej fabule trwa niecałe dwa lata, z przeskokami o kilkanaście i więcej lat w ostatnich rozdziałach, będących jakby epilogiem. Rozgrywa się głównie w Japonii, a właściwie u jej wrót (nie licząc retrospekcji).
Narracja jest trzecioosobowa, przeważnie naprzemienna i pokazuje wydarzenia oraz ich bohaterów z różnego punktu widzenia. Fabuła toczy się chronologicznie, z minimalnymi przesunięciami czasowymi, gdy te same wydarzenia są prezentowane z różnych punktów widzenia. Są w niej elementy zaskakujące i zwroty akcji, aczkolwiek nie w tym tkwi główna zaleta powieści.
Jest to bowiem bardzo dobrze napisana książka, prostym językiem, z dbałością o szczegóły historyczne i geograficzne, oddane bardzo wiernie. Także w zakresie czynności dnia codziennego, pomijanych w literaturze jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Postacie są wiarygodne, mówią językiem właściwym ich warstwie i wykształceniu a także z zasobem pojęć właściwym ówczesnym społeczeństwom europejskim, ale i japońskiemu. Wreszcie dobrze zarysowane jest zderzenie dwóch kultur – europejskiej i japońskiej, które bardzo dużo dzieli. A i sama fabuła jest interesująca, obfitujące w wydarzenia o charakterze obyczajowym, podróżniczym, kryminalnym a nawet filozoficznym (sceny z doktorem Marinusem). Czytelnik ma okazję poznać kawałek historii Japonii oraz kolonialnych państw europejskich.
Jednym słowem atrakcyjna lektura, przy której czas się nie dłuży – wręcz przeciwnie, a o to przecież chodzi.
Przeczytane w ramach majowego wyzwania LC – gruba książka (ponad 400 stron).
Powieść historyczna autora znanego podobno raczej jako twórca fantastyki. Tym niemniej bardzo dobra. David Mitchell spędził kilka lat w kraju kwitnącej wiśni, dzięki czemu znał jego historię, realia i obyczaje, a co najważniejsze – potrafił przenieść to na papier. Nie jest to zatem żaden romans w kostiumie historycznym.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŚwietnie napisany blurb zachęca do czytania. Akcja...
To nie była książka dla mnie.
Przebrnięcie przez tę ponad sześćsetstronicową powieść okazało się nieomal męczarnią. Dlaczego już teraz tak narzekam? Odpowiedź jest prosta - tę książkę czytałam dwa miesiące, a mogłam to poświęcić na coś innego. W dodatku wcale mi się nie podobało.
Zacznijmy może od początku. Otóż przede wszystkim musicie wiedzieć, jak w ogóle przeczytać ten tytuł. Jak dowiedziałam się z przypisu tłumaczki w trakcie lektury, "Jacob de Zoet" to nie żaden "dżejkob". Bohater jest bowiem Holendrem, powinniśmy więc mówić "jakob de zut". Otóż, Jacob de Zoet postanowił ożenić się z niejaką Anną, jednakże jej ojciec postawił mu warunek - najpierw musi zarobić nieco więcej grosza (czy co mieli wtedy - czyli w 1799 r. - Holendrzy) ;) Przyszły teść Jacoba sam nawet znalazł mu odpowiednią pracę - młody mężczyzna będzie więc pracował jako kancelista dla Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Zarobki podobno mają być świetne, więc chyba warto przemęczyć się pięć lat na malutkiej wysepce u stóp Nagasaki?
No właśnie - wysepka, sztucznie usypana, o wymiarach około 120 na 75 metrów. Tak zwana Dejima, jedyne okno na świat dla Japonii, izolującej się od reszty świata. Mieszkało na niej (Dejimie) zaledwie około dwudziestu Holendrów; oprócz tego był też nieliczny personel japoński, głównie tłumacze. Jak więc widzicie, zbyt wielu osób do zapamiętania tu nie ma. Uwierzcie mi jednak, autor nie ułatwia czytelnikowi zadania. Jacob de Zoet poznaje tych ludzi niemal na raz, a funkcje większości nie są już powtórzone. Mi zaś zwyczajnie nie chciało się szukać cały czas odpowiedniego wstępnego fragmentu. Po prostu liczyłam na to, że z biegiem czasu sama zacznę tych ludzi rozróżniać. No i cóż, może z dziesięć osób zapamiętałam. Reszta była dla mnie po prostu "ludźmi z Dejimy".
"Atrament, rzeczułki płynące z rozbitego kałamarza i ich delty w kolorze indygo...
Atrament, spijany przez spragnione drewno, skapujący w szpary...
Atrament, myśli Jacob, płyn o największej mocy tworzenia..."
Może to wszystko brzmieć naprawdę dobrze, zwłaszcza jak ktoś lubi japońskie klimaty. Ja nie przepadam, a ta książka nie zmieniła mojego zdania. Pomysł wydaje się jednak interesujący - garstka ludzi, zamknięta na małej wysepce blisko kraju, którego nie znają i do którego nie mają wstępu, a który ich fascynuje. Dla Jacoba Japonia rzeczywiście okazała się fascynująca, a już zwłaszcza pewna japońska kobieta o poparzonej twarzy - panna Orito Aibagawa. I tu dochodzę do tego, co skutecznie zabiło we mnie radość z lektury.
Zwyczajnie nie mogę cieszyć się czytaniem, kiedy nie cierpię głównego bohatera. A Jacob był jednym z największych hipokrytów, o jakich dane mi było czytać. Taki zakochany w Annie, przemierza pół świata, aby zdobyć jej rękę, a zaledwie dopływa do Dejimy, już jej obraz zaczyna zacierać się w jego pamięci, co więcej - w oko wpada mu panna Aibagawa, a mężczyzna od razu przystępuje do dzieła, próbując dowiedzieć się o niej więcej i spotkać się z nią. Nie ma tu żadnego wahania, są tylko maleńkie wyrzuty sumienia związane z Anną - ale wszak Anna sama przed jego odjazdem powiedziała mu, że wie, jak się zachowują mężczyźni tak daleko od domu i żeby obojętnie czego by nie zrobił - i z kim by tego nie zrobił - jego serce należało do niej. Jacob szybko więc chyba uznaje, że problemu wcale nie ma. Smuci mnie także to, że Jacob w powieści zostaje uznany za człowieka bardzo uczciwego, poza tym cały czas czyta psalmy, które przemycił na Dejimę (a nie wolno tam było mieć nic związanego z chrześcijaństwem),a potem zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Dla mnie zawiało snobizmem.
Polubiłam za to pannę Aibagawę, która wcale nie była taka uradowana zalotami cudzoziemca. Pewien fragment książki jest nawet poświęcony wyłącznie niej i muszę przyznać, że choć był najbardziej brutalny i przerażający, to jedynie on wywołał we mnie emocje i zaciekawienie. Reszta książki to głównie intrygi polityczne i różne machlojki. Wszystko w ostateczności kręci się tam wokół pieniędzy, a nawet ci pozornie uczciwi okazują się nie być takimi ideałami.
"Kot patrzy na nią i miauczy: "Nakarm mnie, bo jestem piękny"."
Na koniec wspomnę jeszcze o języku użytym w książce. Jest ciekawy. Momentami to język codzienny, potem nagle przeradza się w nieomal poetycki opis. I owe poetyckie opisy mi się podobały, widzę tu świetny warsztat pisarza, duże doświadczenie, chęć zabawy konwencją, słowem, widzę tu taki pierwiastek, który obserwuję w książkach w jakiś sposób nagradzanych. I nie wiem, czy "Tysiąc jesieni..." jakąś nagrodę zdobył, ale krytykom literackim mógłby się wybitnie spodobać. Co mnie jednak bardzo zniesmaczyło, to te sceny pisane zwykłym, codziennym językiem, jednak nie takim, jakiego przykładowo ja używam na co dzień - chodzi o taki wulgarny, nasycony podtekstami język. Co prawda nie ma w tej książce żadnych opisów scen erotycznych, ale jeszcze chyba w żadnej powieści nie przeczytałam aż tylu przeróżnych określeń na nazwanie wiadomej części męskiego ciała. Momentami miałam wrażenie, że cały humor w książce opiera się wyłącznie na żartach o przyrodzeniu. Dla mnie to było żenujące, nie pasowało mi to i naprawdę, można było się spodziewać jakiegoś wyższego poziomu żartów. W tej chwili nie jestem w stanie przypomnieć sobie z książki żadnego fragmentu o teoretycznie humorystycznym charakterze, który by nie miał podtekstu erotycznego.
"Każdy sędzia, myśli Shiroyama, jest niewolnikiem setek ludzkich pragnień, które zieją nad nim jak wielogłowy smok."
Nie wiem, czy to książka dla Was. Myślę, że każdy musi ocenić to indywidualnie. Słyszałam już na temat tej książki dużo dobrego, nieomal same superlatywy, a jednak dla mnie okazała się chyba największym rozczarowaniem w tym roku - przynajmniej jak do tej pory. Ja panu Mitchellowi już podziękuję - myślę, że nie spotkamy się drugi raz. Zwłaszcza kiedy wspomina, że "Republika Batawska za chwilę dołączy do Polski, na śmietniku, na który historia wyrzuca nieistniejące już kraje". Trochę takie sformułowanie mnie zabolało - a nawet bardzo.
https://arnikaczyta.blogspot.com/2020/09/david-mitchell-tysiac-jesieni-jacoba-de.html
To nie była książka dla mnie.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzebrnięcie przez tę ponad sześćsetstronicową powieść okazało się nieomal męczarnią. Dlaczego już teraz tak narzekam? Odpowiedź jest prosta - tę książkę czytałam dwa miesiące, a mogłam to poświęcić na coś innego. W dodatku wcale mi się nie podobało.
Zacznijmy może od początku. Otóż przede wszystkim musicie wiedzieć, jak w ogóle przeczytać...
Spodziewałam się innej historii, mimo wszystko powieść wciągnęła mnie a Autor znów pozytywnie zaskoczył. Polecam
Spodziewałam się innej historii, mimo wszystko powieść wciągnęła mnie a Autor znów pozytywnie zaskoczył. Polecam
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZawsze mam tak z książkami Davida Mitchell-na początku mi się dłuży i nie potrafię się wciągnąć,by po kilku rozdziałach zupełnie się w niej zatracić. Nie inaczej było i tym razem.
Zawsze mam tak z książkami Davida Mitchell-na początku mi się dłuży i nie potrafię się wciągnąć,by po kilku rozdziałach zupełnie się w niej zatracić. Nie inaczej było i tym razem.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŚwietna lektura dla osób, które rozpoczynają swoją przygodę z poznawaniem Japonii. Nie ma tam zbyt wartkiej akcji, ale za to w gąszczu imiona, nazwisk, miejsce i rodów, wplatane są smaczki kulturowe. Polecam!
Świetna lektura dla osób, które rozpoczynają swoją przygodę z poznawaniem Japonii. Nie ma tam zbyt wartkiej akcji, ale za to w gąszczu imiona, nazwisk, miejsce i rodów, wplatane są smaczki kulturowe. Polecam!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to