Amerykański pisarz, autor powieści kryminalnych oraz powieści dla młodzieży z gatunku fantasy.
Riordan studiował na Uniwersytecie stanu Teksas, specjalizując się w historii i anglistyce. Przez lata pracował jako nauczyciel. Sławę przyniosła mu bestsellerowa seria powieści dla młodzieży, których bohaterem jest nastoletni Percy Jackson, współczesny amerykański chłopiec, który odkrywa, że w rzeczywistości jest synem greckiego boga Posejdona. Obecnie Riordan mieszka w Teksasie wraz z żoną i dwoma synami.http://www.rickriordan.com/
Przez dłuższy czas, gdy tylko szukałem czegoś dla młodzieży słyszałem na zmianę trzy nazwiska, a były nimi Flanagan, Hunter i właśnie Riordan. Siła nacisku była duża, więc gdy tylko zobaczyłem „Córkę głębin” w bibliotece wypożyczyłem bez wahania. Niestety popełniłem błąd.
Wszystkie minusy tej książki można zmieścić w jednym punkcie. Zbyt duże tempo akcji.
Pamiętacie, jak w Harrym Potterze przed całą przygodą z Voldemortem pijącym krew jednorożca poznawaliśmy Hogwart? Albo jak Lewis przed pojawieniem się Czarownicy dał nam poznać niewielki kawałek Narnii? W tym przypadku fajnie by było poznać dobrze akademie Hardinga i Pencrofta, ale niestety nie. Zamiast tego mamy kilkustronicowe zapoznanie się z bratem bohaterki, jej koleżankami, powiedzenie, kto, kim jest i wielki bum! [ Nie zdradzę w postaci, czego]. Rozumiem, że młodszy czytelnik musi mieć sporo akcji, że opisy przyrody jak „Nad Niemnem” to nie dla niego, ale błagam nie róby z niego osła, który potrzebuje nowego rozdziału co 5 stron. Wszystko dzieje się za szybko, przez co zamiast zaprzyjaźniać się z postaciami, po prostu gwizdamy na ich los, ba są przypadki, gdzie postać jest opisana tylko jedną cechą charakteru [ Och ma niebieskie włosy. Uwielbiam jego buntowniczy styl. Jest taki cool]. Jednym słowem słabe scenopisarstwo.
Czy ta książka ma jakieś mocne strony? Czy na pewno na plus mogę dać to, że widać w tekście szacunek do „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, przez co dziecko po przeczytaniu może będzie miało ochotę sięgnąć po klasykę. Pytanie jednak, czy klasyka mu się spodoba.
I tak oto daje „Córce głębin” 5, bo na tę ocenę chyba najbardziej zasługuje. Nie jest to nic złego dla młodszego czytelnika, ale i też nic dobrego. Jeśli macie wybierać drodzy rodzice, to lepiej dajcie swoim pociechom „Opowieści z Narnii” lub „Most do Terabithi”.
PS. W książce jest parę stron poświęconym temu, że bohaterka ma okres. Dosłownie parę stron, a potem już o tym zapominamy. Z jednej strony dobrze, że autor nie zrobił z tego referatu o ucisku kobiet i o ich cierpieniu, a z drugiej wygląda to tak, jakby napisał o tym by dodać książce tę jedną stronę albo pod naciskiem wydawcy. Ogólnie kolejny dowód na to, że Riordan nie jest zbyt dobry w scenopisarstwie.
tą część zapamiętałam jako moją ulubioną, chociaż pamiętałam z niej całe dwie rzeczy - wizyte u kalipso i percabeth kiss. reread tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jest bardzo dobra. było w niej tyle rzeczy, które tak bardzo mi się podobały - labirynt sam w sobie, spotkanie z Panem, KRONOS W CIELE LUKE'A??!?? a to wszystko jest otoczone napięciem i mrokiem, bo już za niedługo odbędzie się ostateczna bitwa. myślę też dużo o kalipso i wszystkich herosach, którzy przybywali na jej wyspę. wątek Nico jest rozwinięty (a teraz kiedy jestem świadoma jego crusha na Percym jeszcze bardziej nie miałam psychy tego czytać) i też Percy, który jest głupi jak but(!!),bo nie umie zczaić dlaczego Annabeth się zachowuje jak się zachowuje w stosunku do niego (eh he's being in his man era)