Ksiązka męcząca. Ciekawy temat, można było z tym zrobić coś interesującego, ale tu wyszły tylko flaki z olejem.
Zgadzam się z jedną z poniższych opinii, ze główna bohaterka jest egoistką i manupulantką. Jest krótkowzroczną pusta kobietą, jest tym samym mocno irytująca. Czytałam z wielkim bólem, odrobinę zaciekawiłam się dopiero po 200. stronach.
Bardzo denerwujaca jest tez budowa fabuły - ciągle retrospekcje, nagłe wtracenia pokazujace nam sny na jawie czy wyobrażenia głównej bohaterki, często kompletnie absurdalne.
Tytuł wiele obiecywal, ale się rozczarowałam. Raczej nie sięgnę już po nic autorstwa tego pisarza, a ksiązki"Znikasz" nie polecę nikomu.
Czytając tę książkę czasami miałem wątpliwości, czy uszkodzenie mózgu ma na pewno Frederik, czy raczej jego żona i syn. Najbardziej jednak odrzuca mnie postać żony, nie ma problemu ze zdradą i oszukiwaniem swojej rodziny. Rozumiem, że czuła się zagubiona, wystraszona, ale czy oddawanie się na masce samochodu żonatemu mężczyźnie lub na pogrzebie miało naprawić całą sytuację? Owszem, miała wiele powodów by porzucić męża, ale czy musiała zrobić to w taki sposób? Do tego jej kochanek, Bernard, tak zarzekał się, że kocha żonę i jej nie opuści, a jednak opuścił tak po prostu... no ale u niego możemy to zrzucić na uszkodzenie mózgu... ;) Ja wiem, że ludzie bardzo często bywają egoistami, ale jednak nie chciałbym mieć aż takich egoistów w swoim otoczeniu. Ogólnie średnio podobała mi się ta lektura, choć przyznaję, że troszkę też przeraża, że nawet najmniejsze uszkodzenie mózgu może sprawić, że staniemy się zupełnie innymi ludźmi lub gorzej nawet. Jesteśmy bardzo kruchymi istotami - taka myśl głównie towarzyszyła mi przy czytaniu tej książki, druga moja myśl - serio? tak się zachowuje dorosła kobieta, matka? (tak, to odnośnie głównej bohaterki)