Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać297
- ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
- Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
- ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dariusz Puzyrkiewicz
6
6,2/10
Pisze książki: biznes, finanse
Jest specjalistą od tekstów sprzedażowych, szefem firmy Dynanet oraz autorem książki Błyskawiczny e-mail marketing. Od 2006 roku prowadzi blog, dostępny pod adresem http://dynanet.pl/copywriting. Radzi tam, jak pisać skuteczne oferty i przygotowywać niebanalne mailingi promocyjne. Prowadzi też praktyczne szkolenia i warsztaty z zakresu tworzenia tekstów sprzedażowych, a od czasu do czasu udziela się na konferencjach tematycznych.
6,2/10średnia ocena książek autora
265 przeczytało książki autora
345 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Biblia webwritingu. Jak pisać teksty w czasach, gdy sztuczna inteligencja robi to szybciej i nikt ich nie czyta, bo wszyscy wolą wideo
Dariusz Puzyrkiewicz
7,3 z 3 ocen
10 czytelników 2 opinie
2024
Siła Lucyfera. Ciemna strona copywritingu
Dariusz Puzyrkiewicz
6,1 z 24 ocen
55 czytelników 4 opinie
2021
Biblia copywritingu. Wydanie II poszerzone
Dariusz Puzyrkiewicz
5,6 z 32 ocen
85 czytelników 8 opinii
2019
Błyskawiczny e-mail marketing. Jak pisać maile, które skutecznie i szybko sprzedają?
Dariusz Puzyrkiewicz
5,0 z 3 ocen
6 czytelników 0 opinii
2015
Najnowsze opinie o książkach autora
Biblia webwritingu. Jak pisać teksty w czasach, gdy sztuczna inteligencja robi to szybciej i nikt ich nie czyta, bo wszyscy wolą wideo Dariusz Puzyrkiewicz
7,3
„Biblia webwritingu...” nie jest kolejną książką o sztucznej inteligencji, a autor nie pieje peanów na jej część. Jest to poradnik, z którego dowiecie się, jak pisać skuteczne teksty do Internetu. Czyli jakie te teksty mają być?
Powinny one wyróżniać się spośród innych i zachęcać do przeczytania ich, a co najważniejsze do podjęcia działania, które ma cel sprzedażowy. Jak to zrobić w czasach, kiedy mamy natłok informacji i ciężko jest przyciągnąć uwagę odbiorcy?
Są na to sprawdzone sposoby i właśnie takie podaje nam Pan Dariusz w swojej książce. Gdy pojawił się ChatGPT, wielu ludzi zaczęło się bać, że zabierze im on pracę. Sztuczna inteligencja jest w stanie stworzyć tekst niejednokrotnie dosyć dobry, ale to czynnik ludzki wygrywa w starciu o przyciągnięcie uwagi.
Dzisiejsza sprzedaż internetowa wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś, teraz nie wystarczy zachwalać swojego produktu, jaki to on nie jest cudowny. To nic nie da, klient chce dowiedzieć się jakie korzyści płyną z zakupu danego produktu. Istotne jest, jak dana rzecz zmieni jego życie, lub jakich problemów pomoże się pozbyć.
Teraz trzeba sięgnąć głębiej do ukrytych potrzeb człowieka i uderzyć w jego emocjonalną stronę. Jak wiadomo, emocje odgrywają ważną rolę w życiu, jak się okazuje w sprzedaży również. Osoba, czytając dany tekst, musi poczuć, że ten produkt jest wart wydania jej pieniędzy, a ona w zamian otrzyma coś satysfakcjonującego.
Autor również zwraca uwagę na clickbaity i podaje kilka przykładów takich nagłówków. Pan Dariusz pokazuje, że nawet ze zwykłych clickbaitów można zrobić dobry użytek i przedstawia, jak stworzyć wartościowy nagłówek, który przyciągnie uwagę odbiorcy, a jednocześnie treść artykułu go nie rozczaruje.
Książka ta jest dobrą lekturą dla copywriterów, marketów oraz właścicieli sklepów internetowych. Dla osób próbujących wejść do świata copywritingu lub marketingu również okaże się wartościowa.
W książce przeczytacie o Steve Jobsie i jego sposobie na wypromowanie pierwszego iPhone, a także o Henrym Fordzie czy Franku Farrelly.
„Owszem, działamy pod wpływem emocji, ale nie jest to motywacja. Emocje popychają nas do działania i temu nie da się zaprzeczyć. Ta siła jest jednak ślepa. Gdy mówimy o działaniu, mamy na myśli realizację pewnego celu w wyniku serii konkretnych aktywności”.
Autor pisze w lekki i zrozumiały sposób, z dozą humoru, więc przyjemnie się czyta tę książkę. Dodatkowo mamy tutaj kilka cytatów z różnych części filmów z serii „Matrix” oraz wspomnienie innych filmów. Dla mnie ta książka była ciekawa i warta uwagi.
Dzięki niej zrozumiałam, jak autorzy tekstów reklamowych wpływają na nas i nasze wybory zakupowe oraz jak wygląda od kuchni tworzenie takich ofert. Autor jest copywriterem z wieloletnim doświadczeniem, więc poradnik, który stworzył, zawiera same konkrety i sprawdzone rozwiązania.
Polecam Wam zapoznać się z tą cieniutką książką, bo może właśnie dzięki wiedzy wyniesionej z niej uda Wam się zdobyć nowych klientów w Waszym sklepie lub biznesie usługowym.
Biblia content marketingu Dariusz Puzyrkiewicz
7,0
Z książkami o content marketingu, copywritingu czy szerzej - o marketingu jest tak, że nie da się wymyślić koła na nowo. Wszyscy autorzy piszą właściwie to samo, tylko trochę inaczej. Jeśli więc chcecie się nauczyć pisać tak, żeby zwiększyć szanse na sprzedaż, ta książka jest dla Was. Pod warunkiem, że to będzie pierwsza tego typu pozycja, którą przeczytacie.
Jeśli jednak jesteście osobami doświadczonymi, nie dowiecie się niczego nowego, bo w gruncie rzeczy jest to po prostu omówienie lejka sprzedażowego z naciskiem na jego humanistyczny i psychologiczny aspekt.
W 2018 roku przeczytałam pierwsze wydanie "Biblii copywritingu" i chociaż byłam wtedy copywriterem z niewielkim, bo dwuletnim doświadczeniem, to już wtedy "Biblia..." wydawała mi się przegadana. Chociaż merytorycznie świetna, wiele traciła na tym, że pan Dariusz zaczął się powtarzać mniej więcej od połowy, jakby czytelnik nie pamiętał, co przeczytał kilka stron wcześniej. I przez to wypadała dość słabo, np. w porównaniu z "Jak pisać, żeby klienci chcieli czytać (i kupować)", Artura Jabłońskiego, w której nie znalazłam ani jednego zbędnego słowa, a zawiera tyle samo przydatnej wiedzy.
Wspominam o tym, ponieważ "Biblię content marketingu" czyta się już lepiej niż jej poprzedniczkę. Nie ma tam zbędnych fragmentów, za to znajdziecie kilka ciekawych opowieści i przykładów, np. o tym, jak wykorzystać wady produktu, by zachęcić potencjalnego klienta do zakupu (na przykładzie jabłek z defektem) czy jak określić swojego idealnego klienta i pozycjonować się wśród konkurencji na przykładzie Słońca, Księżyca i gwiazd. Interesująca była dla mnie również historia from zero to hero samego autora. :)
Jedyne, co mi przeszkadzało, to pewne uproszenia, które miały posłużyć potwierdzeniu tez autora. Takim przykładem jest choćby pisanie tekstów z rozliczeniem na znaki. Pan Dariusz uważa, że copywrier (czy raczej contentowiec),który się tak rozlicza, skupia się jedynie na klepaniu znaków, nie widząc głównego celu, którym jest doprowadzenie do sprzedaży. Oczywiście, początkujący copywriterzy bez znajomości marketingu, może i tak robią, ale autor zapomina, że np. określona liczba znaków może wynikać z zaleceń SEO-wca, którego celem jest widoczność strony i ruch z Google; i że dziś doby tekst pod SEO sprawdza się na jednym z etapów 3K, o których wspomina pan Dariusz. Świadomy copywriter wie, że ma konkretny cel i że tworzy content pod jeden z etapów lejka, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że widoczność strony w wyszukiwarce nie bierze się znikąd. :) Tymczasem pan Dariusz nazywa takie teksty na znaki, "pustymi walizkami", czyli tekstami bez wartości i bez celu.
Autor pisze na przykład o początkującym copywriterze, który chciał "wbić się" w zleconą liczbę znaków i nie wiedział, czy rozliczać się za nadwyżkę. Takie dylematy wynikają raczej z problemów z komunikacją, a nie z tego, że rozliczanie się na znaki jest czymś gorszym czy nawet złym (autor kiedyś nawet użył stwierdzenia, że to" oszukiwanie klientów").
Postów, treści na landing page, maili sprzedażowych nie ma sensu tak rozliczać, ale już np. w rozliczaniu na znaki wpisów blogowych, nie widzę nic złego. Pan Dariusz argumentował to tak, że wtedy copywriter celowo nabija znaki, żeby więcej zarobić. Otóż nie - zazwyczaj ma się zalecenia od SEO-wca, widełki ilościowe, a stawkę ustala się taką, żeby była akceptowalna dla obu stron. Można przecież ustalić nie 10 zł, a 50, 100 czy 200zł za 1000zzs.
Oczywiście będą i tacy klienci, którzy wybiorą tańszy wariant, nie rozumiejąc roli contentu w sprzedaży. Ale sprowadzenia zleceń o określonej liczbie znaków, tylko do bezwartościowego klepania tekstów, to krzywdzące uogólnienie.
Uważam, że każda forma rozliczenia jest OK, jeśli obie strony się na nią zgadzają; jeśli klient wie, dlaczego tekst ma mieć określoną długość, a copywriter rozumie, że SEO nie zwalnia go z tego, żeby tekst spełniał swoje główne zadanie. A ze słów Pana Dariusza wynika, że są tylko dwie strony - słabe kopki rozliczający się za znaki oraz dobrzy copywriterzy i contentowcy, którzy rozliczają się inaczej.
Obserwując to, jak Pan Dariusz funkcjonuje w social mediach, mam wrażenie, że jest osobą, która bywa zamknięta na cudze doświadczenie i punkty widzenia; na zasadzie, że wyrobił sobie opinię na jakiś temat i patrzy zero-jedynkowo, nie weryfikując prawdziwości pewnych kwestii w różnych sytuacjach.
Nie kwestionuję wiedzy ani umiejętności pana Dariusza, bo funkcjonuje na rynku od wielu lat, więc musi być dobry. Jego książki również są meteorycznie świetne, ale mam takie odczucie (mam nadzieję, że się mylę),że pan Dariusz przyjmuje postawę "moja racja jest racja najmojsza", a inni to albo oszuści, albo nieświadome, biedne kopiki, które będą zawsze kiepsko zarabiać, jeśli nie będą działać tak, jak on.
Chociaż dziś piszę różne rodzaje tekstów, również takie, których nie rozliczam na znaki, to nie uważam, żeby tego typu rozliczenie, w przypadku SEO, było czymś nagannym, gorszym.
Zdaję sobie jednak sprawę, że publikowanie tego typu opinii ma określony cel. Często bowiem zbiega się z czasem z promocją książki Pana Dariusza, przynajmniej tak było krótko po publikacji "Ciemnej strony copywritingu"