Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Prószyński i S-ka
- Data wydania:
- 2023-03-16
- Data 1. wyd. pol.:
- 2023-03-16
- Liczba stron:
- 288
- Czas czytania
- 4 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788382953305
- Tagi:
- historia PRL literatura polska
Przodownictwo pracy w PRL-u to temat niemal zupełnie zapomniany. Starsze pokolenia mogą jeszcze kojarzyć go ze słynnym niegdyś filmem Andrzeja Wajdy "Człowiek z marmuru". Młodsi - już z niczym. A przecież to historia bardzo daleka od banału, przepełniona heroizmem i ludzkimi dramatami, obrazująca doskonale grozę stalinizmu i komunistyczną utopię.
W trudnej powojennej rzeczywistości tysiące robotników uwierzyło w obietnicę lepszego, socjalistycznego jutra i zaangażowało się bez reszty w masowy ruch współzawodnictwa pracy. W wyścigowym tempie wznosili domy i wydobywali węgiel, bijąc kolejne rekordy, wyrażane w setkach procent tak zwanej normy. Pracowali w błysku fleszy i przy aplauzie propagandy, patrzyli ze zdjęć w gazetach i ogromnych portretów; nazwiska najsławniejszych górników, murarzy czy stoczniowców znała cała Polska.
Jednak opowieść o ludzkiej determinacji, poświęceniu i komunistycznej mitologii jest w swoim najgłębszym wymiarze uniwersalną historią, mówiącą o śmierci idei. Entuzjazm ludzi został przez władze kompletnie zmarnowany, a podwyższanie norm aż do absurdu przerodziło współzawodnictwo w prawdziwy koszmar. Przodownictwo pracy stało się symbolem stalinowskiej przemocy, a przodownicy - wrogami społeczeństwa, które nie chciało pracować do upadłego, ale po prostu żyć.
Trudno uwierzyć, ale ruch w skarlałej i zupełnie pozbawionej znaczenia formie przetrwał właściwie do końca PRL-u, a przodownikami pracy były nawet tak ważne dla naszej historii osoby jak Anna Walentynowicz. Ostatecznie przeminął wraz z ustrojem. Jednak nawet dziś, kompletnie zapomniany, niesie ze sobą ważną treść - przestrogę z odległej przeszłości, aktualną w każdym miejscu i każdym czasie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Bicie kolejnych rekordów, czyli o przodownikach pracy w PRL-u
„W pierwszych latach po wojnie rozwój przodownictwa był jedną z najważniejszych kwestii PRL-u, i to zarówno pod względem ekonomicznym, jak i politycznym. Za jego krytykę, a nawet za żart na jego temat można było trafić za kraty”.
Po II wojnie światowej Polska odrodziła się jako zupełnie nowe państwo. Stwierdzenie to nie jest w żadnej mierze przesadzone. Nowe były granice, a przede wszystkim ustrój polityczny i gospodarczy. Komuniści, którzy dostali władzę z woli Stalina, rozpaczliwie chcieli uzyskać legitymację społeczeństwa. Szczególnie chwytliwym hasłem było to o odbudowie zniszczonego wojną kraju, na czele z odbudową Warszawy. Nowe władze z pracy uczyniły jedną wielką ideologię.
Przekonujemy się o tym, sięgając po reportaż Andrzeja Janikowskiego pod tytułem „Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL”. Ukazał się on nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Autor jest niezależnym dziennikarzem i pisarzem. W swojej najnowszej książce przypomina – w popularny sposób – temat niemal zapomniany, choć niezwykle ważny. Mowa o przodownictwie pracy w PRL-u. Czy pamiętamy dziś o tym, że w pierwszych latach po wojnie przodownictwo pracy było jedną z najważniejszych kwestii dla komunistycznej władzy? Czy wiemy, że zostało ono wpisane do Konstytucji z 1952 roku? Dlaczego ta kwestia okazała się tak ważna, że za jej krytykę można było trafić nawet do więzienia?
Otóż musimy uświadomić sobie, że po wojnie Polska była morzem gruzów. Niemal wszystko było doszczętnie zniszczone. Zdewastowane fabryki, miasta i drogi. Brakowało także specjalistów, którzy mogli pracować i na nowo uruchamiać fabryki. Tymczasem komuniści mieli dla wszystkich jasny przekaz – obiecywali ni mniej, ni więcej tylko lepsze jutro. Obiecywali kraj zasobny, bogaty i sprawiedliwy dla chłopów i robotników. Obiecywali kraj bez „panów”. Potrzebowali jednak gigantycznego ludzkiego wysiłku. Dlatego też tak duży nacisk kładli na przodownictwo pracy. Ludzie wszystkich zawodów mieli bić kolejny rekordy i przekraczać narzucone normy. Machina propagandowa działała niezwykle sprawnie.
Andrzej Janikowski podzielił swoją książkę na trzy części. Najobszerniejsza z nich jest pierwsza, zatytułowana „rekordy i władza”. Autor pisze o początkach współzawodnictwa pracy w Polsce. W tym kontekście należy przywołać postać Wincentego Pstrowskiego. To właśnie od niego można datować historię rywalizacji w pracy na wielką skalę. Pstrowski po wojnie powrócił z emigracji i całym sobą zaangażował się w bicie rekordów wydobycia węgla. Jego nazwisko zostało rozsławione na całą Polskę. Jego imieniem nazywano szkoły, kopalnie i ulice. Malowano jego portrety i stawiano mu pomniki.
W tym miejscu ktoś może zapytać, jak to było możliwe, iż jakiś człowiek wykonał np. 500% normy? Wszak wydaje się to całkowicie nierealne. Autor daje odpowiedź na te wątpliwości. Szczegółowo pisze, w jaki sposób bito rekordy. W przypadku górnictwa trudno mówić o sukcesie jednej osoby – tak naprawdę decydowała postawa całego zespołu. To właśnie sukces załogi przypisywano jednemu górnikowi, aby pobudzić całą ideę.
Kim byli przodownicy pracy? Czy ich zaangażowanie było szczere? Czy byli beneficjentami systemu, czy jego ofiarami? Dlaczego stawali się wrogami kolegów z pracy? Jakie nagrody otrzymywali za bicie kolejnych rekordów? Wreszcie: jak naprawdę wyglądało przodownictwo pracy? Jaki był jego obraz bez komunistycznej propagandy?
„Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL” to bez wątpienia ciekawy reportaż, dotykający ważnego elementu komunistycznej rzeczywistości. Andrzej Janikowski przypomina nam, na czym polegała i jak wyglądała idea przodownictwa pracy. Pisze o ludziach, którzy kiedyś byli na ustach całego kraju, a o których dziś nikt nie pamięta. Na kartach tej książki znajdziemy ogromny wysiłek robotników, za który wielu zapłaciło ogromną cenę. Lekturę książki polecam wszystkim interesującym się historią Polski Ludowej i komunistyczną rzeczywistością.
Wojciech Sobański
Książka na półkach
- 100
- 30
- 4
- 4
- 4
- 4
- 2
- 2
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Pozycja do polecenia tylko osobom zainteresowanym tematem. Nie jest to książka dla szerokiego odbiorcy, wypełniają ją nużące szczegóły i bardzo wielu bohaterów. Jednak autor podszedł do tematu rzetelnie i jestem naprawdę zaskoczona jak wiele można powiedzieć na tak - wydawałoby się - prosty temat.
Pozycja do polecenia tylko osobom zainteresowanym tematem. Nie jest to książka dla szerokiego odbiorcy, wypełniają ją nużące szczegóły i bardzo wielu bohaterów. Jednak autor podszedł do tematu rzetelnie i jestem naprawdę zaskoczona jak wiele można powiedzieć na tak - wydawałoby się - prosty temat.
Pokaż mimo toKsiążka Janikowskiego opisuje PRL-owski fenomen przodowników pracy, czyli naszych rodzimych stachanowców. Przypomnijmy, że Aleksiej Stachanow był radzieckim górnikiem, który w latach 30. wykonał 1475(!) procent normy wydobycia węgla i stał się bohaterem narodowym, od niego zaczął się w Związku Sowieckim ruch współzawodnictwa pracy, który po wojnie przyszedł do komunistycznej Polski. Kandydatem na polskiego Stachanowa był górnik Wincenty Pstrowski, który zainicjował u nas współzawodnictwo pracy w 1947 r., wykonując kilkaset procent normy wydobycia węgla i zachęcając innych do tego samego. Niestety dla władzy komunistycznej Pstrowski szybko umarł.
Opowiada Janikowski dosyć systematycznie o przodownikach pracy w różnych gałęziach gospodarki: budownictwie, rolnictwie, przemyśle tekstylnym czy stoczniowym. Co ciekawe współzawodnictwo pracy istniało także wśród więzienników i milicjantów. W tym ostatnim przypadku chodziło o to, aby stróże prawa mniej chlali...
Mamy w książce wiele życiorysów polskich stachanowców. Nie wiedziałem na przykład, że: „Jedną z najjaśniejszych gwiazd gdańskiego współzawodnictwa pracy w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych była Anna Walentynowicz” późniejsza bohaterka 'Solidarności'. Ale po pewnym czasie, opowieści o przodownikach: – bardzo do siebie podobne – zaczynają nudzić.
Współzawodnictwo pracy nie miało wielkiego sensu ekonomicznego, służyło raczej zaganianiu ludzi do większej harówki za te same pieniądze: „ludzie powszechnie utożsamiali dokonania przodowników z wprowadzaniem nowych, wyższych norm pracy.” Nic więc dziwnego, że zwykli robotnicy nie lubili, wręcz nienawidzili przodowników. Cały rozdział poświęca Janikowski różnym aktom przemocy wymierzonym przeciw stachanowcom. Innym negatywnym efektem przodownictwa pracy było łamanie norm bezpieczeństwa: „Na Górnym Śląsku liczba wypadków śmiertelnych po rozpoczęciu współzawodnictwa pracy zaczęła szybko rosnąć.”
Pisze też Janikowski o nagrodach dla przodowników to były ochłapy: skromne nagrody pieniężne, zegarek, radioodbiornik, jakieś ordery. Ci stachanowcy zaś, którzy byli ideowo słuszni, robili karierę polityczną, na przykład zostawali posłami na sejm.
Współzawodnictwo pracy zaczęło umierać śmiercią naturalną w 1956 r. Próbą jego reaktywacji był 'ruch ludzi dobrej roboty' w czasach Gierka, dodajmy próbą nieudaną. A teraz to już tylko historia.
Książka ma swoje słabości. Na przykład od pewnego momentu autor zbytnio brnie w szczegóły, ma się wrażenie, że chce nam przekazać wszystko to, co znalazł w archiwach, aktach IPN czy starych rocznikach gazet, a że przekopywał się przez źródła pracowicie, to materiału zebrał sporo. Niemniej detale przesłaniają ogólny obraz.
Dostaliśmy dosyć ciekawe, ale niepozbawione wad przypomnienie mało znanego epizodu z historii PRL.
Książka Janikowskiego opisuje PRL-owski fenomen przodowników pracy, czyli naszych rodzimych stachanowców. Przypomnijmy, że Aleksiej Stachanow był radzieckim górnikiem, który w latach 30. wykonał 1475(!) procent normy wydobycia węgla i stał się bohaterem narodowym, od niego zaczął się w Związku Sowieckim ruch współzawodnictwa pracy, który po wojnie przyszedł do...
więcej Pokaż mimo toJeśli ktoś ma szczęście pracować w korporacji, czytając tę książkę będzie mógł podumać nad tym, jak sposób kierowania pracownikiem i ocena pracy niewiele się przez dziesięciolecia zmieniły. Ja cofnęłabym się jeszcze bardziej, do folwarcznego systemu zarządzania i popełniła wykład: Spuścizna folwarku, a współczesne metody zarządzania. Gdyż tylko menadżer Słowianin wie jak 'nasze na nas działa i jak poruszać tym co mama w genach dała' i bez motywatora w postaci bata nie potrafi kierować zespołem. Bata metaforycznego oczywiście. I na szczęście, chociaż jestem pewna, że menadżer, któremu zespół nie realizuje planu, gdyby dać mu taką możliwość, odcinałby tlen opieszałym. Jesteś tyle wart, ile twój ostatni wynik.
A książka jest dobra, momentami nawet gorzko zabawna (tam, gdzie zabiegi wokół współzawodnictwa ocierają się o absurd). Warto przeczytać. Warto oddać ówczesnym pamięć. Chociaż, czy w czasach wszystko +, ktoś jeszcze zechce czytać o etosie pracy? W każdym razie, nawet jeśli omamieni propagandą, byli to ludzie w większości godni szacunku, często idealiści, chociaż równie często ofiary systemu i buntownicy. Dobrowolny czy wymuszony, ich wysiłek miał znaczenie. Odbudowywali swój świat od fundamentów, ciężką pracą i rywalizacją odcinając umysł od wojennej traumy i powojennej rozpaczy beznadziei.
Doznania czytelnicze polecam uzupełnić filmami: 'Przygoda na Mariensztacie' z 1953r., gdzie współzawodnictwo pracy mocno się romantyzuje i 'Człowiek z marmuru' A. Wajdy.
Jeśli ktoś ma szczęście pracować w korporacji, czytając tę książkę będzie mógł podumać nad tym, jak sposób kierowania pracownikiem i ocena pracy niewiele się przez dziesięciolecia zmieniły. Ja cofnęłabym się jeszcze bardziej, do folwarcznego systemu zarządzania i popełniła wykład: Spuścizna folwarku, a współczesne metody zarządzania. Gdyż tylko menadżer Słowianin wie jak...
więcej Pokaż mimo toPrzodownik pracy – tytuł przyznawany w państwach bloku wschodniego pracownikom, którzy znacznie przekroczyli normy pracy. Konsekwencjami było podnoszenie norm pracy dla wszystkich pracowników bez podnoszenia wynagrodzeń za pracę. Czyli wyrabiasz w pracy jak największą normę, a w nagrodę otrzymujesz Odznakę „Przodownik Pracy” i uznanie. Brzmi kiepsko, prawda?
Bardzo dużo mówi się o II wojnie światowej, a bardzo mało o tym, co nastąpiło po niej. Ludzie, którzy przeżyli dramat wojny, piekło obozów, wracali do domu, którego często już nie było. Wiele miast i wsi wskutek bombardowań i przesiedleń obrócono w ruinę. W kraju panował chaos oraz bieda. Potrzeba było bohaterów, ludzi, którzy odbudują państwo i gospodarkę. Tym stali się Przodownicy Pracy. Ludzie, którzy w imię odbudowy państwa i dla wyższej idei pracowali ponad siły robiąc coraz więcej.
Przodownicy Pracy byli wtedy prawdziwymi celebrytami. Najlepsi mogli liczyć na zainteresowanie prasy, kroniki filmowej czy odznaczenia, o czym przed wojną nie mogli nawet marzyć.
Z drugiej strony, Przodownicy byli nielubiani przez ogół społeczeństwa i traktowani wrogo. Nierzadko zdarzały się morderstwa. Chodzili do pracy w obstawie milicji, rzucano w nich kamieniami czy wysyłano anonimy. Ciągle podwyższanie norm pracy sprawiało, że trzeba było pracować coraz ciężej za to samo wynagrodzenie. Rosła też liczba pracowników, którzy tych norm wyrobić nie byli w stanie. W pogoni za wyrobieniem 200, 300 procent normy bagatelizowano zasady bezpieczeństwa przez co na kopalniach czy w zakładach dochodziło do coraz większej ilości wypadków.
Reportaż "Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL" może się wydawać czymś, co należy do odległej historii, ale czy na pewno? Dzisiaj również często mówi się o wyścigu szczurów na który wiele osób narzeka. Problem jest aktualny nawet dziś, jednak ciekawie poznać go od tej mniej znanej perspektywy. Powojennej biedy, kiedy ludzie pisali do muzeum obozów koncentracyjnych z prośbą o ciepłą kurtkę na zimę dla dziecka wiedząc, że tam przecież zostało dużo odzieży po pomordowanych.
Sandra
Przodownik pracy – tytuł przyznawany w państwach bloku wschodniego pracownikom, którzy znacznie przekroczyli normy pracy. Konsekwencjami było podnoszenie norm pracy dla wszystkich pracowników bez podnoszenia wynagrodzeń za pracę. Czyli wyrabiasz w pracy jak największą normę, a w nagrodę otrzymujesz Odznakę „Przodownik Pracy” i uznanie. Brzmi kiepsko, prawda?
więcej Pokaż mimo toBardzo dużo...
Andrzej Janikowski stworzył bardzo ciekawy reportaż dotyczący przodowników pracy w PRL-u. Dzięki autorowi poznałam dużo interesujących informacji. Bardzo wciągający reportaż. W środku znalazłam kilkanaście fotografii z tamtych czasów. Świetne zdjęcia. Warto je zobaczyć.
Czytając "Trzysta procent socjalizmu" miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do tamtych czasów. Przodownicy pracy za wszelką cenę chcieli być najlepsi. Wyrabiali często ponad 300% normy. Byłam bardzo ciekawa, co za to otrzymywali. Czy warto było tak harować? Nie oszukujmy się, to była praca ponad normę. Przodownicy pracy rywalizowali ze sobą kto będzie najlepszy, czyli kto więcej zrobi w ciągu danego okresu. Czy faktycznie było warto robić jak najwięcej? Tego dowiecie się, czytając to niezwykłe dzieło.
Autor ujął mnie swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami. Powiem wam szczerze, że nigdy nie interesowałam się tym okresem. Dzięki tej książce nadrobiłam. Warto ją przeczytać, żeby lepiej zrozumieć przodowników pracy w PRL-u. Mało się o nich mówi i pisze. Ciekawa jestem, dlaczego tak jest. To bardzo interesujący temat.
Książka składa się z trzech części. Pierwsza z nich to: "Rekordy i władza", druga "Bez propagandy" i trzecia: "Długi zmierzch". W każdej części znajdziecie kilka bardzo ważnych rozdziałów. Na uwagę również zasługują źródła, z których korzystał autor, tworząc ten reportaż. Podoba mi się, że je tak wyszczególnił. Chętnie zagłębię swoją wiedzę na ten temat.
Oko przyciąga sama okładka. Ma coś w sobie takiego, że nie można oderwać od niej wzroku. Dodatkowo twarda oprawa nadaje jej ciekawego i niepowtarzalnego charakteru. W środku znajdziecie idealnie opisane współzawodnictwo.
Jeżeli słyszycie przodownictwo pracy w PRL-u, to z czym wam się to kojarzy? Moje pierwsze skojarzenie z tymi czasami to film "Człowiek z marmuru". Autor też o nim wspomina. Pewnie gdyby nie te czasy, to nie mięlibyśmy tylu jednolitych, szarych blokowisk.
Robotnicy dokonywali heroicznych prac, często za cenę własnego życia. Wierzyli w lepsze jutro. W tej książce poznacie sukcesy i dramaty tamtejszych czasów. Czy wtedy ludzie byli szczęśliwi?
W tamtejszych czasach nazwiska najlepszych przodowników pracy znała cała Polska. Przyznam się ze smutkiem, że ja niestety ich nie znałam. Poznałam dopiero po przeczytaniu książki "Trzysta procent socjalizmu".
Polskie przodownictwo pracy zaczęło się w 1947 roku od skromnego górnika z kopalin "Jadwiga" Wincenta Pstrowskiego. Jego historię pięknie opisał sam autor. Czy miał idealne życie?
Polska po wojnie musiała się odbudować. Potrzebni do tego byli najlepsi, najsilniejsi i najszybszy robotnicy, którzy ze sobą współzawodniczyli.
Byłam w głębokim szoku, czytając o wyrobionych normach przez niektórych pracowników. Nie mogę pojąć, jakim cudem im się to udało. Czy oni w ogóle spali, jedli, pili i odpoczywali? Czy tylko pracowali na swój sukces, który nie zawsze był odpowiednio doceniany? A co z ich rodzinami? Czy mieli życie rodzinne? Czy to byli tytani pracy? Zachęcam do poznania często brutalnej prawdy. Poznałam między innymi historie górników, murarzy, stoczniowców i wojskowych.
Czy zawsze podawane wyniki przekraczania normy były prawdziwe? Czy może ktoś przy tym manipulował? Autor obala niektóre mity. Warto się z nimi zapoznać.
Nie żałuję, że przeczytałam ten reportaż. Ostatnio interesuję się historią Polski z XX wieku. Ta książka w pełni mnie usatysfakcjonowała. Nie mam się do czego przyczepić. Przodownictwo pracy w PRL-u nie jest łatwym tematem, ale warto wiedzieć więcej na ten temat. Książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia. Wciągnęła mnie w swój wir od samego początku.
Gratuluję autorowi Andrzejowi Janikowskiemu tak dobrego dzieła. Cieszę się, że podjął się tego tematu.
Tamte czasy opisane są z punktu widzenia współzawodnictwa.
Pozostawiam was z pytaniem: Czy warto było, aż tak mocno ze sobą rywalizować?
Andrzej Janikowski stworzył bardzo ciekawy reportaż dotyczący przodowników pracy w PRL-u. Dzięki autorowi poznałam dużo interesujących informacji. Bardzo wciągający reportaż. W środku znalazłam kilkanaście fotografii z tamtych czasów. Świetne zdjęcia. Warto je zobaczyć.
więcej Pokaż mimo toCzytając "Trzysta procent socjalizmu" miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do tamtych czasów....
Z czym kojarzy Wam się PRL? Nie miałam okazji doświadczyć tego ustroju i znam go tylko z opowieści. Zawsze wyłaniał mi się z nich trudny do zrozumienia obraz. Zwłaszcza jeśli chodzi o pracę. Nie zliczę ile razy słyszałam powiedzenie "Czy się stoi, czy się leży, pięć tysięcy się należy" oraz opowieści o pracownikach spożywających w pracy alkohol, o działaniach nijak mających się do zachowania bezpieczeństwa i higieny pracy etc. Zdziwieniem napawał mnie fakt, że w skali kraju niemal nie występowało bezrobocie. Wydawało mi się, że w PRL ludzie chodzili do pracy bardziej towarzysko niż wypełniać obowiązki służbowe. Na lekcjach historii słyszałam co prawda o przodownikach pracy i o osiąganiu przez zakłady wydobywcze czy produkcyjne abstrakcyjnych setek procent normy. Nigdy jednak nie poświęciłam temu tematowi głębszej refleksji. Uznałam, że papier przyjmie wszystko i wkładałam te dane między bajki. Czytając reportaż Andrzeja Janikowskiego "Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL" nie raz przecierałam oczy ze zdumienia. Okazuje się, że faktycznie istniało współzawodnictwo pracy i to nie tylko wśród pracowników zakładów wydobywczych czy produkcyjnych, ale również między murarzami czy milicjantami. Ba! Nawet więźniowie prześcigali się w śróbowaniu norm. Początkowo opierało się to na społeczeństwie, które entuzjastycznie parło do odbudowy kraju zniszczonego w czasach wojny. Z czasem stało się to przekleństwem. Władze socjalistyczne chciały więcej i więcej nie zważając na to, że normy są już absurdalnie wysokie. Przodownicy pracy z czasem stracili w oczach innych pracowników wiele. Wcale się temu nie dziwię bo każdy chciał zwyczajnie żyć, a nie spędzać w pracy lwią część dnia otrzymując w zamian co najwyżej kiepskie wynagrodzenie. Przodownicy byli oczywiście lepiej wynagradzani i nagradzani, ale z drugiej strony nie były to też takie kokosy, dla których warto było się spalać. Część przodowników sprzyjała władzy, niektórzy zrobili nawet kariery polityczne. Część z kolei działała tylko celem poprawy bytu własnego i swoich bliskich. Niektórzy z kolei odwrócili się od władz PRL i dołączyli do ruchów walczących o wolność stając się nawet ich twarzami. Ostatecznie idea przodownictwa pracy umarła wraz z ustrojem socjalistycznym. Teraz mało kto o tym mówi, a nawet pamięta. Książka na pewno szczegółowo przedstawia ten temat i okaże się gratką dla pasjonatów historii najnowszej. Nie jest to pozycja pasjonująca, nieodkładalna, ale z natury rzeczy nie mogła taka być. Jest tu przedstawionych wiele faktów historycznych, dat i nazwisk, co sprawia że czytanie jest nieco monotonne. Niemniej jednak reportaż jest bardzo wartościowy jako pozycja służąca do usystematyzowania wiedzy na temat pracy w ustroju socjalistycznym.
Z czym kojarzy Wam się PRL? Nie miałam okazji doświadczyć tego ustroju i znam go tylko z opowieści. Zawsze wyłaniał mi się z nich trudny do zrozumienia obraz. Zwłaszcza jeśli chodzi o pracę. Nie zliczę ile razy słyszałam powiedzenie "Czy się stoi, czy się leży, pięć tysięcy się należy" oraz opowieści o pracownikach spożywających w pracy alkohol, o działaniach nijak mających...
więcej Pokaż mimo to