Jakob von Gunten. Dziennik
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Proza Światowa literatura piękna
180 str. 3 godz. 0 min.
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Proza Światowa
- Tytuł oryginału:
- Jakob von Gunten
- Wydawnictwo:
- Państwowy Instytut Wydawniczy
- Data wydania:
- 2021-03-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 1988-01-01
- Data 1. wydania:
- 1992-01-01
- Liczba stron:
- 180
- Czas czytania
- 3 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381962018
- Tłumacz:
- Małgorzata Łukasiewicz
- Tagi:
- literatura szwajcarska
Przypominamy wspaniałą powieść Roberta Walsera, osnutą wokół skrycie lub jawnie autobiograficznych wątków. Niemal pozbawiona akcji, utkana z rozmyślań, doświadczeń i lęków młodości, stanowi dziennik wychowanka surowej szkoły dla służących. Rola podwładnego, wiecznego dziecka pozwala na dystans wobec rzeczywistości, dystans, który daje przewagę. Daje możliwość naiwnej obserwacji, która wyostrza spojrzenie, pozwala wniknąć w istotę międzyludzkich relacji.
„Nauczyć się tu można niewiele, brak sił pedagogicznych i my, chłopcy z Instytutu Benjamenty, nigdy do niczego nie dojdziemy, to znaczy w przyszłości będziemy wszyscy czymś małym i podrzędnym”, notuje Walserowski bohater.
Książkę rozsławił niegdyś głośny oniryczny film braci Quay.
Dodaj do biblioteczki
Porównaj ceny
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Szukamy ofert...
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 205
- 136
- 29
- 7
- 7
- 4
- 4
- 3
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Jedna z najlepszych przeczytanych książek o pobieraniu nauk, relacjach uczeń-wychowanek i jeszcze paru egzystencjalnych problemach. Klimaty kafkowsko-musilowskie, a i Schulz może przyjść na myśl. Tylko że Rober Walser był wcześniej. Jakimże był pisarzem! Niełatwo uwierzyć: to rzecz z roku 1909 (!).
„Nauczyć się tu można niewiele, brak sił pedagogicznych i my, chłopcy z Instytutu Benjamenty, nigdy do niczego nie dojdziemy, to znaczy w przyszłości będziemy wszyscy czymś małym i podrzędnym”.
Takie zdanie otwiera tę lekko fantasmagoryczna opowieść o szkole idealnych lokajów, która może być ogólnym obrazem szkoły jako takiej. Zwłaszcza tego jej modelu – pruskiego z 19. wieku - którym do dziś katuje się niczemu winne dzieci, m.in. w Polsce (a nie widzę szansy zmiany tego na model skandynawski, przyjazny wychowankom i nastawiony na wspólne rozwiązywanie problemów, a nie wkuwanie budowy mitochondrium czy wzoru na kołowrót).
Ten niby-dziennik to w znacznym stopniu autobiografia: po ukończeniu takiej właśnie szkoły w Berlinie Autor - nb. Szwajcar, nie Niemiec - służył w pałacu „tych” Hochbergów w dzisiejszej Dąbrowie Niemodlińskiej.
Dewizą szkoły jest - a jakże - „Mało, ale gruntownie”. Czego się uczył? Aby być posłusznym. Przewrotny narrator nie jest zresztą przeciwny rygorom. „Kiedy nie powinno się czegoś robić, to czasem tak to korci, że nie można inaczej, jak tylko mimo wszystko właśnie to zrobić. Dlatego z zasady uwielbiam wszelki przymus, bo dzięki temu można się z góry cieszyć na wykroczenia”.
Ale to wszak nie tylko rzecz o szkole (żaden to chłopacki „Sposób na Alcybiadesa” sprzed lat),ale i opowieść o człowieku i jego losie, sytuacji egzystencjalnej i społecznej, zależnościach, przymusach sytuacyjnych, relacjach między warstwami społecznymi itepe itede.
Co drugie zdanie godne zanotowania i zapamiętania, niekoniecznie po to, aby zabłysnąć bon motem. To po prostu mądra książka, niekryjąca niczego, co nie tylko może, ale musi się przydarzyć człowiekowi.
Język całości jest wyrafinowany, acz nie przemądrzały. Wiadomo, że styl to człowiek i jest on także znakiem rozpoznawczym Walsera. Uwiódł mnie tym już w pierwszej przeczytanej książce: zbiorze opowiadań „Niedzielny spacer”.
Bo czy takie np. zdanie nie brzmi niczym wprost z Manna? „Wygody skłaniają do bezmyślności i okrucieństwa. Słyszysz te gniewne grzmoty i dudnienie? To niepokój. Zażyłeś pokoju i wytchnienia. Teraz nadciąga niepokój, nie uchronisz się od zwątpienia i rozterki. Chodź! Trzeba odważnie stawić czoła temu, co nieuniknione”.
Zresztą cień śmierci ogarnie i narratora…. „Uczymy się przeżywać i znosić straty, a to jest, moim zdaniem, umiejętność, zaprawa, bez której człowiek nie wiem jak wybitny pozostanie na zawsze dużym dzieckiem, poniekąd mazgajem”.
Walser jest świetnym obserwatorem ludzkich zachowań, ba – także i samego siebie. Genialny jest np. opis wizyty narratora w „restauracji z damską obsługą” (żyjemy na razie w dobie obłudy społecznej – to jeszcze nie Babilon-Berlin lat 20.)
„Dziewczyna była Polką, była smukła, zwinna i tak cudownie grzeszna (…) Ciągle zrywała się i przynosiła coś do picia. Raz po raz. Chciała po prostu jak najszybciej wyciągnąć od głupiego chłopaka sporą sumkę pieniędzy”.
„Wciąż na nowo upajała mnie woń, jaka biła od tej dziewczyny. Spostrzegła to i uznała za objaw wytworności. (…) – Przywitaj się ze mną. I wtedy zrobiłem to, co się w takich miejscach nazywa przywitaniem, to znaczy wśród śmiechu, żartów i pocałunków wyjaśniła mi, o co chodzi, a ja to zrobiłem”.
Autor zastawia liczne pułapki na czytelnika, wielu wątków nie da się tu odczytywać dosłownie, bo jednak nie jest to czysty realizm. Tak czy inaczej: satysfakcja czytelnicza gwarantowana.
Trochę pyszniejszych cytatów….
Gadamy o głupstwach, często także o rzeczach poważnych, ale unikamy wielkich słów. Piękne słowa są strasznie nudne.
Wyświadczyć przysługę komuś, kogo nie znamy i kto nas nic nie obchodzi, to wspaniała rzecz, w takich chwilach spoza boskiej mgły wychyla się raj.
Nie ma dla mnie większej przyjemności, niż podsuwać ludziom, którzy są mi szczególnie bliscy, z gruntu fałszywy obraz mojej osoby.
Ludzie, którzy umieją się złościć, są mi nad wyraz sympatyczni.
Ojciec mój jest starszym radcą, ja zaś uciekłem od niego, bo obawiałem się, że zmiażdży mnie swoją doskonałością.
Cała Europa wysyła tu swoje próbki człowieczeństwa.
Kolega Schilinski jest z pochodzenia Polakiem. Mówi śliczną łamaną niemczyzną.
Robił, co mógł, by uchodzić za chłopca nierozgarniętego, nieprzydatnego i nieudanego, co mnie osobiście bardzo się podoba.
- Kraus - powiadam - zważ, proszę, że i Żydzi są ludźmi.
Spieramy się o zalety i wady Żydów i pysznie się przy tym bawimy. Jestem zdumiony trafnością jego poglądów.
- Żydzi mają pieniądze - powiada.
Potakuję, zgadzam się z tym i mówię:
- Dopiero pieniądze robią z ludzi Żydów. Biedny Żyd to w ogóle nie Żyd, a bogaci chrześcijanie, ho ho ho, to dopiero najgorsi Żydzi.
Kiedy się po prostu jest i nic się nie robi, czuje się nagle jak uciążliwą rzeczą jest istnienie.
Owszem, na świecie zachodzi tak zwany postęp, ale to tylko jedno z wielu kłamstw, jakie rozsiewają spryciarze, żeby tym bezczelniej i bezwzględniej wyciskać z ludzi pieniądze.
Gderanie zrzędy brzmi w moich uszach piękniej niż szmer leśnego strumyka, błyszczącego w najpiękniejszym słońcu letniego popołudnia.
Czuję, jak mało mnie obchodzi to, co się nazywa światem, a jak wielkie i porywające wydaje mi się to, co sam w duchu nazywam światem.
Dziwna rzecz, ile przyjemności sprawia mi doprowadzać do gniewu tych, którzy sprawują władzę .
Jestem cnotliwy w wyobraźni, ale gdy chodzi o pielęgnowanie cnót?
Z oczu patrzy mu przerażająco dobrze.
Głupcy tacy jak on stworzeni są na to, by awansować, piąć się w górę, żyć dostatnio i rozkazywać innym.
Gdyby nie wady i błędy, świat byłby pozbawiony ciepła, uroku i bogactwa. Wraz z przywarami i słabości znikłoby pół świata i to może akurat jego piękniejsza połowa.
Gardzę łzami, a jednak płakałem. Wprawdzie tylko wewnętrznie, ale może to jest właśnie najgorsze.
- Panie przełożony – rzekłem w wielkiej irytacji – bardzo proszę nie traktować mnie w ten nieco obelżywie przyjacielski sposób.
Może mógłby mu pomóc jakiś bóg, ale bogów nie ma, jest tylko jeden jedyny, a ten jest zbyt wzniosły, by pomagać.
Od razu widać, kiedy ludzie mogą poszczycić się sukcesami i uznaniem, wręcz puchną od sytego zadowolenia z siebie, siła próżności wydyma ich jak balony, zmieniają się nie do poznania.
Piękny czarny kot leżał na ciemnoczerwonym, krytym pluszem fotelu, jak ciemna, miękka przyjemność w czerwonej oprawie.
Jedna z najlepszych przeczytanych książek o pobieraniu nauk, relacjach uczeń-wychowanek i jeszcze paru egzystencjalnych problemach. Klimaty kafkowsko-musilowskie, a i Schulz może przyjść na myśl. Tylko że Rober Walser był wcześniej. Jakimże był pisarzem! Niełatwo uwierzyć: to rzecz z roku 1909 (!).
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Nauczyć się tu można niewiele, brak sił pedagogicznych i my, chłopcy z...
Bardzo ciekawe jest to, jak dziennik bohatera staje się pod koniec zupełnie oniryczny. Myślę, że mogę polecić książkę fanom Brunona Schulza, jej objętość jest według mnie jej zaletą, ponieważ to, co ważne w "dzienniku", zostało uwypuklone (przedziwna relacja głównego bohatera z przełożonymi),gdy nieinteresujące, choć konieczne części tekstu zostały skrócone do minimum. I mówię to jako czytelnik nieprzepadający za literackimi eksperymentami centralnymi w tym utworze.
Bardzo ciekawe jest to, jak dziennik bohatera staje się pod koniec zupełnie oniryczny. Myślę, że mogę polecić książkę fanom Brunona Schulza, jej objętość jest według mnie jej zaletą, ponieważ to, co ważne w "dzienniku", zostało uwypuklone (przedziwna relacja głównego bohatera z przełożonymi),gdy nieinteresujące, choć konieczne części tekstu zostały skrócone do minimum. I...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo specyficzna powieść. Formalnie rozgrywa się w szkole służących, ale jej sens wykracza daleko poza granicę rozumianej dosłownie fabuły. Do tego jeszcze przedstawionej niejako teatralnie – pośród skończonej ilości postaci, nie wychodzących ze swoich ról oraz w zasadniczo w jednym miejscu (z wyjątkiem dla jednego motywu).
Tytułowy bohater prowadzi narrację w pierwszej osobie. Młody wówczas autor, opierając się na własnych doświadczeniach, przedstawia proces formowania idealnych służących – lokajów i wpajania im zasad, okrutnych i absurdalnych, ale mających pomóc im inie tylko w życiu. Każda scena ma niejako zbliżoną konstrukcję. Dialog dwóch osób, a tak naprawdę dwóch postaw, który budzi pewną atmosferę grozy i poczucie absurdu. Podkreślają je wypowiedzi narratora, absurdalnie podbijając stawiane mu zarzuty poprzez potwierdzenie ich słuszności i zaprzeczenie ich intencjom.
Dodatkowo widać kontrast pomiędzy formującymi, niekoniecznie hołdującymi przekazywanym przez nich zasadom, a formowanymi. Wśród tych ostatnich preferowani są ci, którzy przy wejściu do instytucji są czystymi,niezadrukowanymi kartami, chłonącymi bez refleksji narzucaną im postawę. I może tylko oni znajdą szczęście, a jeśli nie to przynajmniej spokój gdy „będą gotowi”. Ich przeciwnikami są kontestatorzy, burzący ich prosty, zero-jedynkowy świat.
Z tak prowadzoną narracją przeplatają się dwa motywy – pierwszy to wizyty bohatera u jego brata, artysty i człowieka światowego. Ale ten świat też jest uporządkowany na swój sposób i również przewidywalny. Drugim „urozmaiceniem” są sny narratora z przemyślaną, osadzoną w konkretnym miejscu i czasie fabuła.
Siła powieści tkwi zatem w wielości jej znaczeń i przemyśleń,jakie wywołuje, a nie w żywej fabule czy też pogłębionych psychologicznie postaciach i relacjach pomiędzy nimi. Są one bowiem tylko pretekstem do ukazania pewnych postaw. Absurd do granicy groteski, poczucie niepewności i zagrożenia oraz oniryzm. Jednym słowem Kafka przed Kafką, ale bardziej zwięźle i z większą dyscypliną słowa i kompozycji.
Bardzo specyficzna powieść. Formalnie rozgrywa się w szkole służących, ale jej sens wykracza daleko poza granicę rozumianej dosłownie fabuły. Do tego jeszcze przedstawionej niejako teatralnie – pośród skończonej ilości postaci, nie wychodzących ze swoich ról oraz w zasadniczo w jednym miejscu (z wyjątkiem dla jednego motywu).
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTytułowy bohater prowadzi narrację w pierwszej...
Na podstawie tej książki powstał film Instytut Benjalamenta, to dzięki temu przedziwnemu dziełu trafiłem na Dziennik, jak tylko go zdobędę dopiszę resztę. Ktoś porównał książkę do Sklepów Cynamonowych, bracia Quay wyreżyserowali i Instytut i Ulice krokodyli.
Po przeczytaniu. Ciekawa jedynie dlatego, że już tak dawno temu pisano takim nowoczesnym stylem. Sama w sobie jak dla mnie, zbyt powierzchowna.
Na podstawie tej książki powstał film Instytut Benjalamenta, to dzięki temu przedziwnemu dziełu trafiłem na Dziennik, jak tylko go zdobędę dopiszę resztę. Ktoś porównał książkę do Sklepów Cynamonowych, bracia Quay wyreżyserowali i Instytut i Ulice krokodyli.
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPo przeczytaniu. Ciekawa jedynie dlatego, że już tak dawno temu pisano takim nowoczesnym stylem. Sama w sobie jak dla...
Niesamowite są te książki Walsera. "Dziennik" jest właściwie pozbawioną akcji fantasmagorią. To oniryczna opowieść o szkole służących, którzy muszą dopuścić się samoponiżenia, żeby zostać służącymi idealnymi. Jednocześnie to powieść pełna świetnych spostrzeżeń na temat ludzkiej natury, co jest cechą rozpoznawczą Walsera. Temat służby i zależności nie opuszczał go przez całą jego literacką karierę.
Niesamowite są te książki Walsera. "Dziennik" jest właściwie pozbawioną akcji fantasmagorią. To oniryczna opowieść o szkole służących, którzy muszą dopuścić się samoponiżenia, żeby zostać służącymi idealnymi. Jednocześnie to powieść pełna świetnych spostrzeżeń na temat ludzkiej natury, co jest cechą rozpoznawczą Walsera. Temat służby i zależności nie opuszczał go przez całą...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRobert Walser, to bystry obserwator, krytyk i opiniotwórca na swój i innych temat. Wydaje się, że nie potrafi nic innego, niż tylko patrzeć i pisać o tym.
Robert Walser, to bystry obserwator, krytyk i opiniotwórca na swój i innych temat. Wydaje się, że nie potrafi nic innego, niż tylko patrzeć i pisać o tym.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNapisany w stylu "Mannowsko-Hamsunowskim" dziennik adepta szkoły dla lokajów. Opowieść z pogranicza jawy i snu, zawarta na niecałych dwustu stronach. Zdecydowanie ciekawa pozycja warta polecenia wielbicielom wspomnianych przeze mnie twórców.
Napisany w stylu "Mannowsko-Hamsunowskim" dziennik adepta szkoły dla lokajów. Opowieść z pogranicza jawy i snu, zawarta na niecałych dwustu stronach. Zdecydowanie ciekawa pozycja warta polecenia wielbicielom wspomnianych przeze mnie twórców.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZdaje się, że dbałość o rozwój fabuły nie była dla Roberta Walsera szczególnie istotną składową pisania. Porozwieszał skrawki pisma na luźno napiętym sznurze i szedł dalej. Trochę na siebie nachodziły, bardziej opadały i ulatniały się. Za to w jakim stylu, jakie wrażenie zostawiały po sobie. Walser jakby w pewniej chwili zapomniał, że pisany przez niego Jakob von Gunten ma pisać swój dziennik. Nie przeszkadza to wcale w wejściu do tego efemerycznego świata i cichym nim oczarowaniu.
Zdaje się, że dbałość o rozwój fabuły nie była dla Roberta Walsera szczególnie istotną składową pisania. Porozwieszał skrawki pisma na luźno napiętym sznurze i szedł dalej. Trochę na siebie nachodziły, bardziej opadały i ulatniały się. Za to w jakim stylu, jakie wrażenie zostawiały po sobie. Walser jakby w pewniej chwili zapomniał, że pisany przez niego Jakob von Gunten ma...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTa niewielka objętościowo książka jest bardzo bogata w możliwości odniesień i odczytań. Od praktycznych refleksji nad dwuznacznością wartości w życiu , przez przygody młodego Jakoba poszukującego swojego miejsca w społeczeństwie do refleksji nad społecznymi zachowaniami i rolą konwenansów. Nie brakuje też alegorii, satyry i kpiny. Kunszt literacki autora sprawia, że nie zawsze możemy być pewni, czy na pewno autor puszcza do czytelnika oko, czy jednak pokazuje inny sposób widzenia rzeczy Swobodnie także przechodzi tekst od realistycznych scen do onirycznych i przeżytych w umyśle bohatera. Tym, co mniej mnie zainteresowało był wątek trójkąta dramatycznego Jakub, i rodzeństwo prowadzące szkołę. Osoby były w nim za mało prawdziwe ( w odróżnieniu od innych postaci) i stały się tylko maskami odgrywającymi swe role tak jak np u Kafki.
Ta niewielka objętościowo książka jest bardzo bogata w możliwości odniesień i odczytań. Od praktycznych refleksji nad dwuznacznością wartości w życiu , przez przygody młodego Jakoba poszukującego swojego miejsca w społeczeństwie do refleksji nad społecznymi zachowaniami i rolą konwenansów. Nie brakuje też alegorii, satyry i kpiny. Kunszt literacki autora sprawia, że...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDużo lepsze są "Niepokoje wychowanka Törlessa" Musila.
Dużo lepsze są "Niepokoje wychowanka Törlessa" Musila.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to