Shaq bez cenzury Shaquille O’Neal 7,2
ocenił(a) na 93 lata temu Shaquille Rashaun O’Neal, zwany inaczej ,,Shaq”, ,,Shaqtus”, ,,Diesel”, ,,Wielki Arystotels”, ,,Wielka Koniczynka”, czy w końcu ,,Shaquilla” - jeden z najważniejszych koszykarzy XX wieku; jeden z tych wielkich: wielkich ciałem, umysłem i talentem oraz zaangażowaniem na parkietach NBA graczy amerykańskiej ligi basketu, ba!, najlepszej ligi świata tej dyscypliny. To również drugi najbardziej szanowany, wręcz wychwalany na polskim podwórku fanów koszykówki spod znaku NBA, koszykarz; podziwiany i pożądany w okresie cukierkowych lat 90-tych: w czasach, gdy polscy kibice jedyną wiedzę o koszykówce ,,zza oceanu” czerpali z telegazety lub magazynów pokroju "Probasket", pozyskiwanych z miejscowych kiosków Ruchu, a niekiedy czerpiąc ją również z nocnych meczy transmitowanych na stacjach TVP/TVP 2, TVN etc.
W całej koszykarskiej myśli twórczej, jeśli tak to można określić, nasz ,,Diesel”, który z numerem 34 w LA Lakers, faktycznie, był jak to paliwo dolewane do baku drużynie Koby’ego i Phila Jacksona, był kimś naprawdę twórczym i ekspresyjnym. To nie był już tylko mierzący ponad 210 cm wzrostu i ważący około 150 kg taran w ataku, a w obronie niczym żelbetowy mur z bunkra. Shaq zostawiał na boisku również wiele pozytywnych i walecznych emocji, także część swojego niezwykłego wizerunku, który pomimo kontrowersji (bez których się nie obeszło; to w końcu cały Shaq!) towarzyszących mu w okresie kariery sportowej, i obecnie prawie 50 lat na karku, potrafił sumiennie i cierpliwie przetrwać, i przenieść całego siebie na różne dziedziny życia i zainteresowań. Uzyskać doktorat z nauk ekonomicznych, to nie lada sztuka - to właśnie udało się O’Nealowi, co tylko potwierdza, że jest on przykładem rozkwitu życia – jego drugiego etapu – po zakończeniu sportowej drogi każdego profesjonalnego atlety.
Powiedzieć o Shaqu, jako o nietuzinkowym zawodniku amerykańskiej koszykówki, sądzę, to zbyt mało; rzec, że Shaq to ,,łamacz obręczy”, magik i dżin zawodowego sportu w jednej osobie również. ,,Shaqilla” jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych koszykarzy zespołu Los Angeles Lakers, w historii tego klubu, jak i jednym z najbardziej rozchwytywanych przez fanów na całym świecie graczy NBA, jak i sportowców w ogóle. Shaq to marka, to popkulturowa i sportowa ikona, a jak wiemy ikony bez względu jaki segment funkcjonowania ludzkości reprezentują, zawsze mają najtrudniej. Jako koszykarz, Shaq wręcz fantastycznie spisywał się w najlepszej koszykarskiej lidze świata, mało tego, występował w filmach, nagrywał płyty, służył w policji i... tak to prawda: mieszkał w Niemczech, około pięćset kilometrów od granicy z Polską. Wielki Shaq robił wielkie rzeczy; to showman, człowiek orkiestra i wodzirej a nawet ktoś ze smykałką do interesów, i to w jednej osobie.
Dla geeków NBA, będących na bieżąco z wydarzeniami z tej ligi, z wieloma informacjami i ciekawostkami z niej płynącymi, lubiących nieco bardziej humorzastą i zadziorną wersję NBA, na pewno znane będzie pewne telewizyjne show, które od wielu lat prowadzi O’Neal. Ów wyjątkowo satyryczny program, w którym za pośrednictwem współpracy telewizji NBA i stacji TNT Shaq daje naprawdę niezły, groteskowy i dość nietuzinkowy pokaz, zwie się dość prosto, slangowo i chwytliwie: "Shaqtin’ A Fool". A Shaq, jak to on sam, jest w nim showmanem; robi z siebie po części błazna, ale i błaznów – i nie ma w tym złośliwości, tylko fun, humor i zabawa, a także załapanie dystansu do samego siebie - robi z graczy, których najgorsze, najśmieszniejsze anty-koszykarskie zagrania potrafi ciekawie ironizować i karykaturować. Na emitowane około co tydzień show składa się tylko kilka minut materiału. Można by stwierdzić: ,,za krótko, bez sensu, szkoda oglądać”. Owszem, takie gusta i wybory zależą od naszego ,,punktu widzenia i punktu siedzenia”, ale kto nie widział żadnego z odcinków programu, który warto zaznaczyć: rozpoczyna się śmieszkowatym Shaqiem przyłapanym na komediowych akcjach, któremu towarzyszy również równie śmieszkowaty Charles Barkley, po czym panowie ze studia komentują 4 bądź 5 najśmieszniejszych, całkowicie odwalonych akcji danego koszykarza lub drużyny, co jest ,,podkreślane” specyficznym montażem (dodatkowe komedyjne animacje i slapstickowe dźwięki),ten nie wie co traci. "Shaqtin’ A Fool", to idealna pozycja dla wszystkich basketoholików, którzy są w ,,nie bardzo humorze”, gdy ich drużyna notuje ujemny bilans zwycięstw w stosunku do porażek, lub gdy jakichś ulubiony gracz pauzuje na nieokreśloną ilość spotkań z powodu poważnej kontuzji. Swym programem Shaq bez dwóch zdań podtrzymuje więź z NBA; jest jednym z nielicznych koszykarzy, którego ,,widać, słychać i czuć” po zakończeniu swej zawodniczej kariery. Większość graczy, i nie chodzi stricte o tych najlepszych w dziejach, bo im też to się zdarza, znika z środowiska NBA, gdy zwieńczają oni swoje ostatnie sezony. Wszystko zależy od tego, jaki status i opinię sobie wyrobili; jeśli wciąż są w tym specyficznym sportowym środowisku, to mają więcej wspólnego w materii zakulisowej: są trenerami, zastępcami trenerów, doradcami w danym aspekcie funkcjonowania drużyny, mediatorami między graczami a NBA; niekiedy nawet komentują spotkania NBA bądź związani są z ligą, ale od jej finansowej strony, np. jako współwłaściciele / właściciele większościowi którychś drużyn. I tu daleko szukać nie trzeba, osoba Michaela Jordana w związku z tym jest odpowiedzią. Czy to MJ, czy Isiah Thomas, Grant Hill, Charles Barkley, ci wybitni gracze, owszem, tak jak zakończyli swe sportowe kariery, tak nie oznacza, że raz na zawsze rozstali się z NBA, czy w ogóle z wiedzą o tym, co dzieje się z globalnym światku basketu. Działają w NBA i dla NBA, ale na polu różnych dziedzin: są to tu, to tam – jest ich wszędzie. Ale nikt nie jest tak naturalny, tak niezwykły, tak aktywny w tym względzie jak Shaquille O’Neal, który wcale nie ustępuje Magicowi Johnsonowi. Kawalarz, showman, ekspert niestroniący od kruchego i ciętego żartu, wiecznie uśmiechnięty i ciepły człowiek. Taki jest ,,Shaq”, takim dał się poznać w swej napisanej we współpracy z Jackie MacMullan autobiografii pt. "Shaq. Bez cenzury".
Co robić, co wybierać, jakich wyborów dokonywać, aby w miarę rozsądnie, na tyle na ile rzecz jasna media i publicystyka pozwolą, móc dowiadywać się o Shaqu jeszcze więcej i więcej? Odpowiedź jest prosta, ale nie dla wszystkich oczywista: bez dłuższego zastanowienia, od razu i z miejsca: chwycić za wspomnianą niniejszym książkę i zanurzyć się w koszykarską rzeczywistość i rzeczywistość zwykłego człowieka tu prezentowaną – z punktu widzenia gracza wybranego z numerem pierwszym w drafcie młodego narybku NBA w 1992 roku. Tak, przeczytanie o wielkim ciałem, ambicją i duchem ,,Shaqilli", gdzieś tam w ,,internetach”, na dłuższą metę tak naprawdę nic nie da, oprócz rzecz jasna surowych encyklopedycznych informacji. Wczytanie się w autobiografię numeru 34 Jeziorowców, który lata temu z Kobe’em Bryantem tworzył prawdziwą koszykarską dynastę dającą Shaqowi trzy pierścienie mistrzowskie w okresie 2000-2002, na pewno nie będzie czymś czego na dłuższą metę będzie się żałować. To lektura, o której można powiedzieć, że ,,czas stracony” na zapoznawaniu się z jej treścią, to coś co w tym przypadku nie ma prawa bytu. "Bez cenzury", nie inaczej, jak sam tytuł publikacji wskazuje, oznacza wejście w umysł O’Neala, jako osobistości amerykańskiej koszykówki, jako kogoś kto świadczył o głębi i ,,barwie” środowiska NBA; o tym, że świetny gracz, na określonej pozycji bądź wielozadaniowiec może być indywidualnością, ale i częścią sprawnie funkcjonującego koszykarskiego kolektywu: zbiorowości swej drużyny i całej liczącej setki graczy najlepszej ligi świata, NBA.
Niniejszym recenzowana książka, to nie tylko ,,dość wyjątkowa autobiografia”, to osobnicza relacja Shaqa z pola bitwy jego prywatnego barwnego, różnorodnego życia prywatnego z wizerunkiem zawsze uśmiechniętego, sypiącego żartami, rozbawionego i cieszącego się grą w koszykówkę jak mało kto, wyjątkowego gracza NBA. To relacja, która zyskuje głównie tym, jak jest przedstawiana na kartach dwuwymiarowej konstrukcji ,,jakiejś tam" typowej książki. Jakby nie patrzeć praca ta ma specyficzną konstrukcję: pisana jest na tyle luźno, że czuć w niej naturalność i charakterystyczny rys osobowości Shaquille'a. Obyło się niniejszym bez tytułów rozdziałów, z zachowanym na ,,mniej więcej” porządkiem chronologicznym przekazywanych przez Shaqa treści. Pomiędzy ,,dzienniki z życia Wielkiej Koniczynki” dość płynnie wpisują się krótkie góra dwustronicowe mini rozdziały – swego rodzaju wstawki opisujące dany, bardzo istotny moment z kluczowego dla O’Neala etapu jego koszykarskiej kariery, np. urywek meczu, który opisuje narrator trzecioosobowy, kim zapewne jest Jackie MacMullan. Wstawki te mają o tyle istotne znaczenie, że patrzą na Shaqa, jako na koszykarza z perspektywy światowej widowni; opisują go tak, jak poznał go świat, jak świat zaczynał rozumieć i szanować go, jako profesjonalistę w NBA. Kontrastuje to co prawda z tym, jak przedstawia się sam bohater publikacji, choć nie jest to kontrast aż tak ,,kłujący” w oczy. Powiedziałbym nawet, że jest on dopełniający to, jakim Shaquille jawi się człowiekiem.
"Bez Cenzury" ma w sobie po trochu wspólnego z "Powinienem być już martwy" - autobiografią napisaną przez Dennisa Rodmana, prowadzącego się przez życie i koszykarskie powinności, niczym przejażdżka rollercoasterem. Historia Shaqa, to tak samo naturalna beletrystyka o niepodrabialnym sposobie pisania, o stylu, którego nie da się określić bardziej niż powiedzieć ,,autorski”, jak autobiografia rogatego i nabuzowanego, ale dość szczerego Rodmana. Podkreślenie relacji O’Neala ze swym przybranym ojcem a.k.a. ,,Sierżantem”, który ukształtował w dużym stopniu jego wolę i charakter taki jakim widzieliśmy go na parkiecie NBA, o czymś jednak świadczy: sportowcy to nie chłodno kalkulujące maszyny, zawdzięczające wszystko tylko własnemu talentowi i ciężkiej pracy, ale również zwykli ludzie, którzy mają własne krwawice i problemy; którzy znaleźli się tam gdzie ich obserwowaliśmy przez całą ich sportową karierę dzięki wkładowi i staraniom setek osób w tym - najważniejsze - ich bliskich. I taki niesłychanie ludzki okazał się być Shaq. Jeśli książka ta jest tak prawdziwa i szczera, jaką jest swymi treściami, to mówiąc krótko: oby na świecie było więcej takich sportowców, jak Shaquille O'Neal.