Amerykański dziennikarz, historyk i publicysta. Dwukrotny laureat Nagrody Pulitzera – w 1986 (za książkę The Making of the Atomic Bomb) i w 2007 (za książkę Arsenals of Folly: The Making of the Nuclear Arms Race). Stypendysta Fundacji Forda, Fundacji McArthura i Fundacji Alfreda Sloana (oraz kilku innych). Członek Centrum na Rzecz Międzynarodowego Bezpieczeństwa i Współpracy przy Uniwersytecie Stanfordzkim. Jest częstym gościem, prelegentem i konsultantem różnych grup odbiorców w temacie energii jądrowej, w tym Senatu Stanów Zjednoczonych.http://www.richardrhodes.com/
Trochę się wymęczyłem, ale na własne życzenie.
Książka jest w 60% techniczna, chemiczna i fizyczna. W 20 % szpiegowsko - wojskowa i w 20 % biograficzna. Liczyłem się z dużym nakładem nauki, ale myślałem, że proporcje będą równe. Po kilkuset stronach wykresów, opisów doświadczeń, pierwiastków itd. niemal odłożyłem lekturę na półkę. Nigdy bowiem nie byłem fanem przedmiotów ścisłych. Niemniej, tak chyba powinno być. Powstawanie bomby to pół dekady skomplikowanych badań, które na sam koniec zbratały się z wojskiem i polityką. Jest to ciekawe, interesujące, ale humanista odczuje przesyt, choć niewątpliwie potrzebny, by to wszystko ująć do kupy.
Opis Hiroszimy niewątpliwie bardzo poruszający i zapadający w pamięć. Dla odmiany, Nagasaki to tylko notka jak z wikipedii. Nie na to liczyłem. Już miałem dać 7, ale ta asymetryczność razi. Epilog to już pomieszanie z poplątaniem, od bomby wodorowej do feudalizmu.
Jeśli chcecie dowiedzieć się jak powstała bomba atomowa, z czego ją zbudowano, dlaczego zrzucono, jakie były tego skutki, to czytajcie. Przygotujcie się jednak na kilkaset stron wykładu z fizyki i niedosyt Nagasaki po wciągającej Hiroszimie. Jestem szczerze pełen podziwu dla takiej pracy autora, który bezkompromisowo ujął tu wkład każdego naukowca, a było ich setki. To jednak książka bardziej dla pasjonatów tematu. Ja jestem na to za krótki.
Widziałbym ten tytuł w całości tak wciągający jak ostatni rozdział. Wcześniejsze to w znacznej mierze (ok.70 proc.) opis postępu badań. Wbrew deklaracjom autora z pierwszych stron książki - nie są to opisy łatwe w zrozumieniu. Nie pomaga jakość tłumaczenia, które bywa niespójne i pośpieszne (zwłaszcza w opisach owych fizyczno-chemicznych zawiłości). To tak jakby sam tłumacz chciał mieć to już za sobą, bo czuł, że zadaniu nie podołał. Co więcej! Mam nieodparte wrażenie, że nawet osoba dobrze zorientowana w naukach ścisłych (fizyk lub chemik) mogłaby mieć z przyswojeniem tego wszystkiego problem.
7 za dobrze poprowadzony wątek polityczny, psychologiczny i filozoficzny, bo historia bomby to też ciekawe dywagacje nt. roli człowieka i narodów w dobie nauki i postępu.