Życie za bestseller Adam Kopacki 7,3
ocenił(a) na 64 godz. temu Moi Drodzy
➡️Miałem zamiar przeczytać zupełnie inną powieść Adama (na marginesie - Adam, jesteś świetny gość 🤜🤛),jednak na festiwalu w Opolu autorowi tak się udało podkręcić atmosferę, iż, pomimo że nie mam wersji papierowej (pfffff 🙈) zaczynam właśnie od "Życie za bestseller" na Legimi. A ponieważ czas jakiś już na bookstagramie i w towarzystwie wydawców i autorów mam przyjemność się obracać i poświęcam na to spory kawałek swojego życia (co ważne nadal mi to sprawia ogromną przyjemność) - oceniam książkę niejako przez pryzmat własnych doświadczeń 😎 Bez taryfy ulgowej.
➡️Co nam pokazuje Adam? A choćby to, że ludzka naiwność nie ma granic. Że ludzka łatwowierność jest tak wielka, iż człowiek przyjmie za dobrą monetę wszystko, jeśli tylko ktoś wie, co mu zaoferować i w jaki sposób. Że parcie na szkło jest tak duże, iż znikają wszelkie hamulce. Czy ja się z tym zgadzam? Częściowo na pewno tak. Dlatego, że to dotyczy przede wszystkim osób "zielonych", osób zaczynających swoją drogę na przysłowiowy szczyt (czy to autorów, czy blogerów),osób z odpowiednimi cechami charakteru. Chociaż z drugiej strony…
Czy może z tego wyniknąć coś dobrego? Otóż jeśli ktoś na samym początku zostanie paskudnie doświadczony (los nie ma z tym absolutnie nic wspólnego),ale zniesie to, przetrwa, wyciągnie wnioski - wtedy BYĆ MOŻE nie będzie już łatwą ofiarą. Być może.
➡️Początek jest mocny. I to mi się od razu spodobało. Oczekiwałem czegoś innego. Dostałem to, co lubię w książkach. Mrok, ciemność, ludzką przewrotność. I to mi potężnie zaostrzyło apetyt. Bo już nie wiedziałem, czy to będzie kryminał, obyczajówka czy coś jeszcze innego.
➡️Nie przeżyłem takiej tragedii (na szczęście) jak pani Basia i nie wiem, jak bym się zachował, niemniej jednak wątek z wciągnięciem w sprawę Igi (który de facto jest początkiem historii) uważam za cokolwiek naiwny i nieprzekonujący. Angażowanie córki w taki temat, córki, która sama ma problemy ze swoim życiem, to nieporozumienie, na które nie znajduję wytłumaczenia. A już na pewno w tej sytuacji. Ale rozumiem, że jakoś trzeba było całość rozpocząć. Aha, no i mama Igi wydawała mi się do końca co najmniej dziwna…
➡️"Dobrze, że odezwała się pani akurat do mnie, bo… poznałam sekret algorytmu Instagrama!"
OK, zaczynam się dobrze bawić 🙈 i widzę jedno - zbyt mało biorę za swoje usługi 😅 Bez wątpienia Adam sporo się nasłuchał od bookstagramerów (strasznie jestem ciekaw od kogo) na temat "wnętrzności" naszej wielkiej szczęśliwej rodzinki i tutaj właśnie niejako wyniki tego researchu dostaniecie. Poczujecie się jak u siebie w domu. Zasięgi, lajki, obserwatorzy, drama goni dramę, mistyczny algorytm, który tłumaczy wszystko, ale tylko niektórzy wiedzą, jak działa. I wcale nie są to twórcy insta 😅
➡️"Po co jakieś przydługie recenzje? Dzięki wieloletniemu doświadczeniu wiem, że najlepiej sprawdzają się opisy z tyłu książki. Więcej nie ma sensu pisać. Naprawdę."
O kurwa. Uncel, jesteś skończony. Wypad z bookstagrama.
➡️Dalej. Chcecie tu coś osiągnąć? Wyrzućcie skrupuły do kosza. Czy śmierć, czy nieszczęście, czy tragedia - to wszystko można wykorzystać. To wszystko da więcej lajków, podbije zasięgi. Każdy syf obrócicie na swoją korzyść. Każdego przedstawicie w złym świetle. Każdemu dacie prztyczka w nos. Tylko absolutnie nie możecie się wahać. Musicie się rozstać raz na zawsze z tak zwaną moralnością. Przyzwoitością. Bo za to Wam nikt nie zapłaci. To nie jest towar na sprzedaż. To jest kurła kotwica, która Was hamuje i ciągnie na dno.
➡️Dobra, nie mogę dłużej. I tak nikt tego nie przeczyta. I opisu z okładki w ogóle nie dałem. Zatem podsumowując (nie dajcie się nabrać, będą jeszcze dwa komentarze): autor na nieszczęście podaje tu sporo gorzkiej prawdy. I ja to wiem z autopsji. Najlepiej zdjęcie i opis z okładki i że książka jest dobra, bo mi się podobała. Cała reszta do kosza. A pewnie, że tak. Pozwólcie, że ja, stary idealista i naiwniak dalej zostanę przy swoim. Bo w sumie ja mam z tego "fun". A czy Wy macie? Pewnie nie. A nawet jeśli, to 10 procent. Reszta odpuszcza po 5 zdaniach. Ja to rozumiem. Takie czasy. Adam Kopacki też to rozumie. Ale ja tego nie akceptuję.
➡️Przeczytajcie to. Dowiecie się wielu ciekawych rzeczy o sobie, o innych, o mistycznym algorytmie, o burzach w szklance wody, dramatach debiutantów, szwindlach wydawców etc. etc. Może nawet już to wiecie, ale tutaj to jest skondensowane na niewielkiej przestrzeni, a przez to bardzo wymowne.
➡️Jeśli po przeczytaniu tej książki dalej będziecie prowadzić konta, to albo jesteście niespełna rozumu, albo macie w dupie to, co myślą inni na temat Waszej ciężkiej pracy. Co ja mogę powiedzieć? Na pewno jestem niespełna rozumu. Natomiast nie ukrywam, że zależy mi na Waszej opinii, ale nie na tyle, żeby działać wbrew sobie, swoim przekonaniom i wbrew temu, co uważam za słuszne. Na pewno znajdziecie tysiące kont, które działają właśnie tak, jak napisał Adam. Na pewno. Czy to coś zmienia? Dla mnie nic. Ja nie jestem skazany na sukces.
➡️Idźmy dalej. Widzę, że ta recenzja zmienia się w monolog szaleńca na temat bookstagrama i okolic. I bardzo dobrze.
Adam napisał to dobrze. Ruszył struny. Wkurzyłem się setkę razy, ciśnienie mi skoczyło do 220. Nie mówiąc o pulsie. A przecież o to chodzi. Literatura ma poruszać. Nawet ta lżejsza powinna coś mieć, coś więcej.
➡️A chociaż problemy, które tu widzę dla zwykłego czytelnika mogą być abstrakcją, to dla Was, starych wyjadaczy będą całkowicie zrozumiałe. I może nawet wydobędziecie z tego coś, co pomoże Wam podbić zasięgi, uniknąć kolejnych dramatycznych pożegnań (oesu, jak ten bookstagram mnie dobił, sponiewierał, sprawił, że straciłem wiarę w człowieka). Życzę Wam tego. Ja nie dowiedziałem się niczego ponad to, co już wiem. I czego nie akceptuję. I o czym pisałem w poście "Co mnie wkurza w bookstagramie" (polecam egoistycznie). Kto wie, może autor też to przeczytał🙈
➡️Jak oceniam tę książkę? Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw oceniam pozytywnie. Nad podziw pozytywnie. Nie jest to literatura nadmiernie wysokich lotów i wcale moim zdaniem taka nie miała być, ale przedstawia naprawdę dużo gorzkich i w cholerę prawdziwych słów o naszym środowisku, środowisku blogerów, wydawców i pisarzy. Zatem niech będzie rzymskim targiem mocne 6,5/10.
➡️Zapytacie pewnie, dlaczego tak wysoko? To ja odpowiadam. Bo dowiedziałem się ponad wszelką wątpliwość, że: muszę skrócić recenzje o 80 procent, wstawiać jeszcze więcej swojego pyska z kawą (oczywiście wygładzonego filtrami i to naprawdę porządnymi, biorąc pod uwagę moje zmarszczki jak od pługa) i kasować za to większe pieniądze. W końcu czy ja jestem instytucją charytatywną? Ja mam się dorobić kokosów, mam pokazać światu nowych, zajebistych pisarzy, a potem śmiać się w kułak, jaki to ze mnie w uj bystry gość. I wiecie co, ja naprawdę znam takich, którzy tak robią. Traktują ludzi jak idiotów, dla których coś więcej, niż pismo obrazkowe to granica nie do przejścia.
➡️Aaaa i jeszcze coś. Adam pozwolił mi lepiej sobie uświadomić, jak bardzo, bardzo doceniam tej promil, który czyta recenzje od a do z, który wyraża pod tymi recenzjami swoje świadome opinie (a nie tylko wstawia emoty),jak bardzo doceniam autorów, którzy te recenzje czytają, niezależnie od ich długości i oceny końcowej, jak bardzo doceniam wydawców, którzy nie uzależniają współpracy od napisania na kolanie setki dwuzdaniowych recenzji i posiadania pierdyliarda obserwatorów. Mówię Wam, jak ja to doceniam. I za to Adam, tobie dziękuję.
➡️Ta książka ma w sobie coś jeszcze. Niewymuszony humor, do tego czarny, a raczej gorzki. Ja się po prostu uśmiałem, i za to już należy się gratyfikacja dla autora. Bo ja bardzo cenię sobie, kiedy ktoś mnie potrafi rozbawić. A Adam Kopacki umiał to zrobić.
➡️"Łajdacy. Żerują na debiutantach."
Wydawcom też się oberwało. Cóż, wiem jak jest. Właśnie tak. Debiutanci są na to skazani, jeśli nie mają wielkiego FARTA. Co ja piszę, nie tylko debiutanci, oj, nie tylko. Niepłacenie za książki, brak kontaktu, totalny brak promocji. Mogę tak wymieniać godzinę, tylko po co? Każdy albo już to wie, przeżył to sam albo słyszał od zaprzyjaźnionego autora. Czy to coś zmienia? Nic. Bo dalej to będzie tak działać. Dżungla. Czy autorzy są na to gotowi? Zaryzykują tak czy inaczej. Chcą wydać. Chcą pokazać światu swój talent. Chcą mieć swój bestseller. Za każdą cenę.
"Autorki, autorzy, łączę się z Wami w bólu!" Taaaaa.
➡️No i jeszcze już naprawdę ostatnia, ostatnia rzecz. Wątek kryminalny, który miał dodać całej sprawie emocji (zapewne taki był plan). Jak dla mnie jest to raczej sprawa drugorzędna i chyba wypada najsłabiej, biorąc pod uwagę całą powieść (trochę marudzę). Pomijając naprawdę mocny początek (o tak) nie wzbudził we mnie osobiście większych emocji. A Iga jako detektyw-ka nie do końca mnie przekonała. Bywa i tak, jak mówi Kurt.
➡️Oj, byłbym zapomniał - to się po prostu całkiem dobrze czyta 🤗 ma dobry rytm, dobre tempo, jest napisane odpowiednim językiem. I to jest ważne.
➡️Naprawdę, przeczytajcie to, może dostaniecie swój własny bestseller, nie za życie. Uncelek poleca. Ostatecznie jak pisałem wcześniej - 6,5/10 (jakbyście mieli zapomnieć, bo miało być krótko, a wyszło jak zwykle 🙈 😅).
PS. Powiedzmy to sobie wprost i to trzeba podkreślić - ta książka dla ludzi ze środowiska (czy jak to tam inaczej określić) będzie miała smaczki. Dla czytelnika "from beyond" to kolejna opowieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym.
PPS. Mam jednak nadzieję, że Adam mimo wszystko troszeczkę demonizuje ten światek...