Mistrz Gry Joanna Lampka 8,5
ocenił(a) na 922 tyg. temu Lubicie, kiedy autor narzuca Wam, co powinniście myśleć, czy wręcz przeciwnie?
Moja przygoda z Mistrzem Gry dobiegła końca i cóż to było za wspaniałe przeżycie! Czwarty i zarazem ostatni tom serii dał mi wszystko, na co liczyłam, a nawet jeszcze więcej. Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak Joanna Lampka poprowadziła wątki, jak utkała fabułę i skonstruowała poszczególnych bohaterów. Po przeczytaniu Mistrza Gry wyraźnie widzę, że autorka miała cel, do którego konsekwentnie zmierzała i nic nie zostało pozostawione dziełu przypadku. Jednocześnie sprawiła, że dałam wodzić się za nos i ani razu nie przyszło mi na myśl, co za tym wszystkim stoi… Kto za tym wszystkim stoi? Dopiero, kiedy Joanna zaczęła wykładać karty na stół, łapałam się z niedowierzaniem za głowę. Wow, po prostu wow!
Na początku tej recenzji stawiam Wam pytanie, na które większość z Was najprawdopodobniej odpowie, że nie. Nie lubicie, kiedy każe się Wam myśleć w określony sposób. Osobiście niemiło wspominam ze szkoły słynne „co autor miał na myśli” wielokrotnie stawiane na zajęciach z języka polskiego, ponieważ często, a gęsto myślałam inaczej, niż rzeczony autor… W przypadku Mistrza Gry pole do popisu zostaje oddane wyłącznie Wam, drodzy czytelnicy. Kiedy wybrzmią wszystkie motywy poszczególnych bohaterów, kiedy dogłębnie poznacie ich przeszłość, gwarantuję Wam, iż będziecie tak rozbici, że chcielibyście, aby ktoś Wam powiedział, co powinniście o tym myśleć.
Mistrz Gry jest na swój sposób bolesny w odbiorze. Każdy, bez wyjątku, ma swoje za uszami. Każdy, bez wyjątku, chce postąpić właściwie, wedle własnej moralności i wedle własnych celów, przez co nie sposób ocenić, kto ma słuszność. Wydaje się, że ma ją każdy i jednocześnie nie ma jej nikt. I wreszcie, kto pośród bohaterów okaże się długo skrytym za skrupulatnie rozstawianymi po planszy pionkami Mistrzem Gry?
Jestem pod tak dużym wrażeniem tej mistrzowskiej rozgrywki, że zostałam bez słów. Zostałam bez narzędzi, za pomocą których mogłabym przekazać Wam, jak bardzo podobał mi się czwarty tom i jak duże wrażenie wywarł na mnie Mistrz Gry jako cała seria, która pozostaje mocno spięta wyrazistą klamrą.
Jeśli macie w planach tę serię, to czym prędzej po nią sięgnijcie. A jeśli w planach jej nie mieliście, natychmiast wrzućcie ją na Wasze stosy hańby. Warto, naprawdę warto. Warto spojrzeć na każdy tom z osobna i warto spojrzeć na całokształt tej serii. Myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do Mistrza Gry i z tą wiedzą, którą mam teraz po przeczytaniu całości, będę bawić się doskonale przy odkrywaniu smaczków, na które być może nie zwracałam uwagi, kiedy dopiero zapoznawałam się z tą historią. I muszę też napisać, że… będę tęsknić.