Karen Kingsbury mieszka w stanie Waszyngton, z mężem Donem i sześciorgiem dzieci (wśród nich troje adoptowanych z Haiti). Ma na swoim koncie już ponad siedem milionów sprzedanych książek. Wśród nich także dotyczące kwestii niezwykle delikatnej za oceanem, mianowicie ataku na World Trade Center. Napisała ponad 30 książek, z których większość biła rekordy sprzedaży, a ponadto stawała się kanwą dla scenariuszy filmowych. Kingsbury w swym pisarstwie mocno akcentuje wartości oparte na silnej więzi z Bogiem oraz miłości między ludźmi. To proza o uczuciach, nadziei i wierze.http://www.karenkingsbury.com/
Ta książka to prawdziwy wyciskacz łez, niezwykle intensywnie przeżywałam zarówno życie jak i żałobę po Joshu. Wszystko się we mnie buntowało dlaczego taki młody człowiek musiał umrzeć,dlaczego w życiu mu się w ogóle nie układało tylko miał cały czas pod górkę.Dlaczego rodzice,którzy powinni go wspierać mieli wygórowane ambicje i byli nim tak mocno rozczarowani,nie znali własnego syna, jego szczerozłotego serca i dobrych uczynków? Docenianie przyszło dopiero po śmierci. Te pytania można by mnożyć ale któż jest w stanie dać mi na nie odpowiedź? Jedyne co w tej sytuacji przychodzi mi do głowy to werset biblijny,który mówi,że drogi wasze nie są moimi drogami,a więc to naturalne,że wszystkiego nie ogarniam rozumem,nawet sercem, może w niebie był bardziej potrzebny niż tu na ziemi, a mała Swannach nie zasłużyła na życie bez ojca i matki ale zyskała w zamian kochających dziadków , prawdziwą rodzinę.Jestem też zachwycona parą z zespołem downa,którzy w swojej prostolinijności są prawdziwymi skarbami na ziemi, jak to dobrze mieć takich sąsiadów.Czy lektura ta przemieniła moje życie? Książka wyczuliła mnie na to żeby uważniej rozglądać się wokół siebie bo może jest ktoś,kto mnie potrzebuje, a ja w pędzie życia wcale tego nie zauważam. Moja przyjaciółka ostrzega mnie przed takimi książkami bo przeżywając je wywołujemy w organizmie negatywne zmiany jakby to działo się naprawdę w naszym życiu,że czytając optymistyczne pozycje przyciągamy do naszego życia tylko dobre wydarzenia zamiast ponosić uszczerbek na zdrowiu i nasze życie jest szczęśliwsze. Być może jest w tym dużo prawdy,ale negatywne sprawy w naszym życiu również dzieją się naprawdę i trzeba umieć sobie z nimi poradzić,przemyśleć, przemodlić i tego uczy ta pozycja, jesteśmy na tyle mocni,że nie umrzemy od czytania o prawdziwym życiu,hiobowych doświadczeniach, a gdy przychodzą do nas optymistyczne lektury i szczęśliwe chwile w naszym życiu to nikt nie musi nas uczyć jak się nimi cieszyć bo radość aż nas rozpiera.Pomimo jej całego tragizmu polecam tą lekturę.
Ostatni tom Anielskiego Patrolu. Nie wiem sam co odczuwam: radość czy smutek. Troszkę przyzwyczaiłem się do bohaterów, kocham Karen za to z jaką łatwością piszę o Bogu i relacji z Nim. Jednak nie podobały mi się te wszystkie opisy uczuć, rozważań itd. Wiem, że pewnie część kobiet stwierdzi, że te opisy są potrzebne, bo pomagają lepiej zrozumieć relacje, opisują piękną miłość itd. Ja jestem mężczyzną i musiałem kilka stron ominąć, bo było tego wszystkiego jak dla mnie za dużo.
Czytało się niezwykle łatwo i przyjemnie. Serię "Anielski Patrol" polecam wszystkim, którzy chcą się oderwać od rzeczywistości i zobaczyć rzeczywistość "duchową".