„Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpie, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków…”.
Przez wiele lat (no możliwe, że więcej niż 10…) motyw elfów, czy fae wydawał mi się zbyt baśniowy i wyidealizowany jak na mój własny gust. Książki z takim motywem zawsze budziły we mnie niepewność i nie były moim pierwszym wyborem. Dopiero podczas mojego renesansu czytelniczego zaczęłam sięgać po książki inne niż to, co mieści się w strefie mojego komfortu. Dlatego seria „Żelazny Dwór” wcześniej umknęła mojej uwadze, ale dzięki wznowieniu tej serii przez wydawnictwo Vesper, teraz miałam okazję ją na nowo odkryć. Postanowiłam dać mu szansę, bo moje podejście do czytania polega na próbowaniu, odkrywaniu i czytaniu różnych motywów w fantasy. Muszę przyznać, że bardzo się cieszę, iż podjęłam taką decyzję. Mogę tylko podziękować samej sobie, a was zapraszam do przeczytania recenzji „Żelaznego Króla”, który przywrócił mi wiarę w literaturę młodzieżową.
Meghan Chase to szesnastoletnia dziewczyna, której życie nie rozpieszcza. Już jako sześciolatka straciła jedyną osobę, na której mogła polegać – swojego ojca. Od tamtej chwili jej życie zupełnie się zmieniło. W szkole jest nieustannie dręczona, w domu brakuje jej wsparcia i czuje się zaniedbywana przez matkę i ojczyma, a na domiar złego obiekt jej zauroczenia to złośliwy i zadufany mięśniak. Niespodziewanie, w dniu swoich urodzin Meghan, jej najlepszy przyjaciel, Robbin, zabiera ją do świata, który, choć niezwykle blisko, był dla niej całkowitym zaskoczeniem. Meghan nie mogła przewidzieć, jak szokująca okaże się prawda i przeznaczenie. Dowiaduje się, że jest córką mitycznego króla elfów i że to właśnie ona może zapobiec nadchodzącej katastrofie. Jak daleko będzie gotowa się posunąć, aby uratować osobę, na której tak mocno jej zależy? Czy znajdzie w sobie odwagę, by pokonać zło, które kryje się w krainie Nigdynigdy?
Seria „Żelazny Dwór” czerpie inspirację z dramatów Williama Szekspira, szczególnie z „Snu nocy letniej”, jednak zdecydowanie czuć wpływy całej twórczości tego angielskiego poety. Ponadto seria obfituje w elementy z baśni i bajek, szczególnie z „Alicji w Krainie Czarów” czy „Piotrusia Pana”, co widać po tych wszystkich niesamowitych stworzeniach, które Meghan spotyka na swojej drodze (darzę głęboką sympatią kota Grimalkina!). Autorka serwuje nam elfy z prawdziwego zdarzenia, przepiękne dwory, w których mieszkają, pradawną i mroczną magię, a także mistyczny świat Nigdynigdy. Trzeba przyznać, że autorka doskonale wykreowała magiczny świat i ten realny, ponadto zwracając uwagę na problemy i wzajemne powiązania, co otwiera drzwi do wielu przygód i nie ogranicza akcji do jednego miejsca. Chociaż fabuła jest dość prosta i przewidywalna, jednak skutecznie mnie wciągnęła, sprawiając, że przez książkę niemal się płynie. Czyta się ją szybko i przyjemnie, co czyni z niej świetną rozrywkę, idealną do oderwania się od bardziej złożonych pozycji. Kagawa doskonale utrzymuje napięcie, dodając mnóstwo akcji, dynamicznych zwrotów fabularnych i plot twistów. Dzięki temu akcja rozwija się błyskawicznie, nie pozostawiając miejsca na nudę.
Na wzmiankę zasługują również bohaterowie „Żelaznego Dworu”. Chociaż problemy nastoletniej bohaterki są dość typowe dla jej wieku, obejmujące pierwszą miłość, uczuciowe rozterki, przyjaźń czy bunt, to historia wciągnęła mnie bez reszty, pozwalając przymknąć oko na kilka niedociągnięć. Kagawa doskonale przedstawiła elfy jako niebezpieczne i nieprzewidywalne istoty, równie okrutne jak tytułowy Żelazny Dwór. Bardzo mi się podoba, że nie są one uosobieniem czystej dobroci, co dodaje im wyrazistości i charakteru.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mnie zachwyci! Jeśli lubicie literaturę young adult, kochacie elfy oraz klimaty mroczne i baśniowe, gorąco polecam wam rozpoczęcie przygody z cyklem „Żelazny Dwór”. Gwarantuję, że nie pożałujecie tej podróży. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę również recenzować drugi tom tej serii. Nie mogę się doczekać, aby znów wrócić do Krainy Nigdynigdy i przeżyć kolejne przygody z niesfornym Pukiem, kotem Grimalkinem, mrocznym księciem Fae oraz waleczną Meghan Chase!
Egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości Wydawnictwo Vesper.
„Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpie, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków…”.
Przez wiele lat (no możliwe, że więcej niż 10…) motyw elfów, czy fae wydawał mi się zbyt baśniowy i wyideal...
Rozwiń
Zwiń