Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać297
- ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
- Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
- ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Popularne wyszukiwania
Polecamy
William Doyle
3
5,8/10
Pisze książki: poradniki, militaria, wojskowość
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,8/10średnia ocena książek autora
325 przeczytało książki autora
377 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Zdrowy jak japońskie dziecko
Naomi Moriyama, William Doyle
6,1 z 31 ocen
101 czytelników 11 opinii
2017
Japonki nie tyją i się nie starzeją
Naomi Moriyama, William Doyle
5,5 z 223 ocen
617 czytelników 31 opinii
2016
American Gun. A History of the U.S. in Ten Firearms
Chris Kyle, William Doyle
0,0 z ocen
7 czytelników 0 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Japonki nie tyją i się nie starzeją Naomi Moriyama
5,5
Byłam święcie przekonana, że to będzie książka o pielęgnacji cery, włosów, naprawdę! Zaskoczyłam się, niemiło, bo to jest książka o jedzeniu (w sumie bardziej o gotowaniu nawet),a ta tematyka kompletnie mnie nie interesuje.
Są jakieś interesujące fragmenty, ale trzeba je bardzo wybierać w gąszczu... hm... literackiego badziewia, bo to zaledwie kilka procent całej treści. Na pewno po przeczytaniu mam motywację do zdrowszego odżywiania, zapragnęłam jeść ryż i wypięłam się na białe pieczywo. Warto także wspomnieć, że nie ma w wydawnictwie jakichś bzdur żywieniowych, porad dietetycznych z kosmosu, wszystko jest tak, jak ma być, bez teorii spiskowych, więc chociaż tyle.
Tu się kończy potok (potoczek) dobrych słów, od teraz będę narzekać.
Ta pozycja jest tak mocno antykobieca jak tylko może być. Serwuje nam ona obraz kobiety-matki (chyba nikt w ogóle nie pomyślał o tym, że można nie mieć dzieci, że naszym sensem życie nie jest żywienie ich),która życie spędza w kuchni i na targu, myśląc tylko o tym, jakie przygotowywać potrawy. Najbardziej żenujące jest dla mnie to, jak autorka to gloryfikuje! Nie wiem co niby ambitnego miałoby być w gotowaniu, to tylko stanie przy garach, nie fizyka kwantowa. Żeby nie było, nie krytykuję osób, które gotują (bo lubią albo mają taką pracę, albo zwyczajnie są do tego zmuszone),ale dlaczego dorabiamy do tego ideologię? To czynność fizyczna, która nas nie rozwija, może delikatnie kreatywność, że się tak zabezpieczę, ale konkurować z czytaniem Dostojewskiego nie ma szans, więc niech nikt nie próbuje mi wmówić inaczej. Matka autorki wstawała (i że niby większość kobiet w Japonii tak robi),żeby przygotować śniadanie dla całej rodziny o 6 rano. Dobre. W sumie do pracy wstaję o 6.30, więc jakbym wstała o 6, dałabym radę, cha cha. Nasuwa się pytanie, co z pozostałymi członkami rodziny? Czy mąż, dzieci nie mogą brać zmian? Mają szkołę, mąż pracę, co pozwala mi wysnuć smutny wniosek, że owa japońska super-kuchnia-woman raczej nie posiada kariery zawodowej. W japońskiej szkole był nawet taki list do matek (ponownie, czemu nie do ojców?),żeby dzieciom przygotowywały drugie śniadanie, żeby nie musiały go kupować. Czy ktoś bierze pod uwagę fakt, że nie wszystkie kobiety żyją po to, żeby mieć dzieci, a inne nie po to, żeby te dzieci żywić? Jestem kobietą niegotującą, bo zwyczajnie tego nie lubię i nie ma takiej siły wyższej, która by mnie do tego zmusiła. Wyśmiałabym taki list ze szkoły mojego dziecka, którego na szczęście nie posiadam. (I tak lepiej dla niego, żebym go oddała do japońskiej rodziny, gdzie zobaczy wspaniały wzorzec matki, której celem i ambicją życiową jest spełnianie się w kuchni).
W ogóle cała książka stawia jedzenie na piedestale, gotowanie ukazuje jako czynność niemalże świętą. Nope. Dla niektórych to tylko jedzenie, tylko garnek, tylko jakieś składniki. Chyba różnimy się poglądem, bo ja raczej jem żeby żyć, a autorka żyje, żeby jeść. Takie odniosłam przynajmniej wrażenie.
Dodatkowo masa tu przepisów, opisów składników, zbyteczne dla kogoś, kogo to jednak nie interesuje. Plus cała długa lista sklepów japońskich w USA. Wydawca naprawdę mógł to usunąć z polskiej wersji.
Matka autorki była oburzona, że ma mikrofalówkę, nie rozumiem, to ludzie, którzy gotują są jacyś lepsi? Co jest złego w mikrofalówce? Znowu wyciągnęłam smutny wniosek, że nie wzięła ona pod uwagę, że ludzie mają jeszcze jakieś życie poza jedzeniem i większości szkoda jednak marnować czasu na jego przygotowanie.
Cała ta książka pokazuje nam, że najważniejszy jest zestaw do herbaty, zaspokajanie potrzeb rodziny i domowe posiłki, a matka musi to wszystko zapewnić. Ciekawa jestem co by się stało, gdyby taka kobieta się zbuntowała i przestała gotować?
Nie dla mnie ta książka, bo i nie to stulecie.
Japonki nie tyją i się nie starzeją Naomi Moriyama
5,5
Interesująca publikacja. Autorka miesza wspomnienia z przepisami na proste i egzotyczne potrawy oraz naukowymi danymi. Ostatni rozdział jest za to z całkiem innej bajki i ma mocny klimat fantazy... co mnie mocno zaskoczyło. Odniosłam wrażenie że autorka chwali swoje narodowe tradycje kulinarne troszkę na zasadzie: "każda pliszka swój ogonek chwali". Na pewno domowa kuchnia japońska jest bardzo prosta i praktyczna, choć nie jest idealna dla osób uczulonych np na soję lub jaja. Za to śniadania regulujące poziom insuliny i sfermentowane potrawy do każdego posiłku (w tym przypadku to tofu oraz sos sojowy) to świetny przepis na zdrowie i wspomaganie trawienia. Kilka pomysłów i przepisów bardzo mi się podobało i postaram się je przetestować. Za to jestem bardzo ciekawa czy autorka wie, że tak wychwalana przez nią rzodkiew japońska (Daikon) jest roślina znad Morza Śródziemnego, która przez Jedwabny Szlak zawędowała do Chin, a stamtąd do Japoni... co tylko dowodzi że świat jest naprawdę mały.