cytaty z książki "Ostatni azyl"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Co może mnie zainteresować bardziej niż Bursztynowa Komnata!
Niejeden raz Ewa zadawała sobie jednak pytanie, czy on rzeczywiście chce to robić, a także ile czasu będzie trzeba, by jej mąż z wiecznego szpiega zmienił się w zwykłego Marcina - i czy w ogóle kiedyś to nastąpi? Z drugiej strony takim, jakim był, go pokochała i kochała. Bo w końcu kocha się mimo czegoś, nie za coś.
Jak człowiek na zewnątrz cały czas pracuje, to nie wie, co się dzieje w firmie. Kontakty się zupełnie urywają.
Dudniący warkot silnika Mercury o mocy stu koni mechanicznych wprawiał pasażerów pontonu w swoisty trans. Jedynie silne uderzenia większych fal o tnący je owalny dziób wyrywały ich z tego morskiego letargu. Wzrok wszystkich utkwiony był w zbliżającej się powoli wyspie - celu ich nocnej wyprawy.
Deszcz wprawdzie przestał siąpić, ale chmury wciąż zakrywały niebo. Noc była wyjątkowo ciemna. Właśnie taka, na jaką czekali od trzech dni.
Upiorne błoto na ścieżce, która co jakiś czas zamieniała się w niewielki strumyk, dawało im w kość. Wysokie buty oblepione mieli piaskiem, ziemią i roślinami. Czarne uniformy były zupełnie przemoczone od uderzających w nie mokrych gałęzi i liści. Do tego atakowały ich muszki i komary, które kleiły się do lepkich od potu i wilgoci odsłoniętych części szyi i karku.
Cała piątka, na rozkaz dowódcy, zaczęła się bezszelestnie przesuwać w stronę betonowych schodów. Niemal jednocześnie rozłożyli kolby karabinków i stabilnie oparli je o ramię.
Słowa w języku rosyjskim wyraźnie zaskoczyły mężczyznę. Zaczął się szarpać i wierzgać.
Stali w milczeniu, ściskając w rękach kubki. Sztyk patrzył na płaczącego mężczyznę. Nigdy nie przypuszczał, że będzie mu żal jakiegoś Niemca.
Liczący sobie około dwudziestu lat mężczyzna spojrzał na krzyż i minął murowaną, przykryta czerwoną dachówką bramę prowadzącą na cmentarz nazywany popularnie leśnym.
Teraz jak co roku pochylał się nad grobem ojca, ściskając w dłoni złoty medalion, o którym jego matka mówiła, że jest przeklęty, że to przez niego całe zło, że ściągnął na ich rodzinę nieszczęście.
Było coś jeszcze, co nie dawało mu spokoju, kiedy tu przychodził, i nie tylko. Dlaczego jego matka po śmierci ojca i ponownym zamążpójściu również jemu i jego siostrze zmieniła nazwisko. Pytał ją o to wielokrotnie, ale nigdy nie chciała mu tego wytłumaczyć.
Ojczym uchodził w lokalnej społeczności za osobę zamożną, co dziwiło Karola, bo jako milicjant nie miał szczególnie wysokiej pensji. Niektórzy zawistni mówili, że jest Żydem, że był zamieszany w jakieś machlojki związane z pożydowskimi nieruchomościami.
Przez duże uchylone okno balkonowe docierał do nich gwar ludzi zmierzających na imprezy na wiślanych bulwarach. Dolatywały też pierwsze dudniące dźwięki muzyki z letnich lokali. Lecz oni jakby tego nie słyszeli. Złączeni, trwali w uścisku.
Uwielbiała zieleń, prostotę i przestrzeń. Ten wiosenny, słoneczny weekend, w czasie którego wyłączyła swój smartfon i nie uruchamiała komputera, postanowiła poświęcić wyłącznie na swoje sprawy osobiste, na oderwanie się od codziennych obowiązków.
Zauważyła, że choć nie powinna, to w ostatnim roku coraz bardziej uciekała od świata, zamykała się w sobie, co często przeszkadzało jej w pracy.
Kobiety okazywały się zazdrosne o jej urodę, o dobrą formę fizyczną, którą zawsze starała się utrzymać, a nawet o powodzenie u mężczyzn, choć przecież o nie specjalnie nie zabiegała. Mężczyźni z kolei wydawali się jej płytcy i powierzchowni, zainteresowani jedynie jej ciałem.
Czuł, że ta kobieta pociąga go i wyzwala w nim takie siły witalne jak żadna inna dotąd. Wiedział jednak, że musi szybko wyrwać się z kręgu ciągłych myśli o niej.
Po chwili intensywnego lustrowania pomieszczenia skierował się powoli ku wielkiemu, eklektycznemu biurku w kącie piwnicy. Nad biurkiem, pod sufitem podwieszony był model czerwonego dwupłatowca z czarnymi krzyżami na bokach.
Zrobił krok do przodu i wtedy nad sejfem a biurkiem zobaczył na podłodze ciało starszego mężczyzny. Wiedział już, skąd w pomieszczeniu ten odór.
Domknąwszy starannie zielone drzwi, przez moment jakby się zawahał, ale ostatecznie ruszył powoli do głównej sieni. Przed oczami miał obraz martwego, prawdopodobnie zamordowanego antykwariusza.
To do nich niepodobne. Chodzi tu nie tylko o cholernie ważne dokumenty, to również potencjalny skarb, czyli coś, na czym może zarobić centrala rosyjskiego wywiadu, jakiś decydent czy decydenci na Kremlu, ktoś związany z Putinem, w końcu jakaś grupa oficerów ich służby.
Zapił się na śmierć po tym, jak go wyrzucili ze służby. Wcześniej prawie wszystko przepił. Matka znowu została sama. mówiło się wtedy po cichu, że to mafia żydowska w UB, że on był jej członkiem. Trudno dziś orzec. To były lata sześćdziesiąte.
Krążyły w Lidzbarku różne opowieści o tym, jak osoby związane z zamkiem, z muzeum ginęły czy były mordowane. Stare kobiety plotły coś o klątwie. Inni gadali, właściwie wciąż gadają, że jacyś cudzoziemcy kręcili się i kręcą koło tych spraw do dzisiaj.
Nie wiesz, jak to jest? Obcy we wsi to zawsze... sensacja. Tutaj przecież każdy każdego zna. Wszyscy się wszystkim interesują. Bo co mają innego do roboty?
Kilkugodzinny pobyt w gorącym mimo środka nocy Dubaju był miłym przerywnikiem w ich długiej podróży. Taksówką zdążyli dotrzeć pod najwyższy budynek na świecie, popłynęli dżonką na Targ Złota i pojechali do zbudowanego od nowa starego miasta Madinat Jumeirah, gdzie zjedli w restauracji przy plaży kolację.
-Czego ode mnie chcecie?!
- Mówiłem ci. Przecież dobrze wiesz czego. Gdzie jest to, co wywiozłeś z Moskwy? To, co należy do Matuszki Rossiji? Gdzie sa dokumenty i cała reszta?
- Ty już jesteś trup. Nie zauważyłeś? Moja propozycja brzmi tak: krasawicę wypuścimy, a ty zginiesz bezboleśnie. Słowo oficera rosyjskiej razwiedki. Inaczej będzie bolało...
Niespodziewane wyładowanie atmosferyczne wybiło ich z rytmu. Zaraz potem nastąpiło drugie, ale już gdzieś dalej, po chwili trzecie. Burza wyraźnie się oddalała. Zapanowała niemal zupełna ciemność. Trzeba jednak było ruszać.