cytaty z książki "Poprawione. Jak operacje plastyczne zmieniają Polaków"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ważne jest to, żeby każdy miał swoją niepowtarzalną twarz, żeby była na niej wypisana historia życia. Każda nasza zmarszczka to przecież jest jakaś historia.
(...) zdarzało mi się wysyłać swoich pacjentów do psychologa, a nawet do psychiatry, bo istnieje taka jednostka chorobowa, jak dysmorfofobia, która polega na nieakceptowaniu swojego ciała. Cokolwiek się takiemu pacjentowi zrobi, on i tak będzie niezadowolony, będzie chciał więcej i więcej.
Nie ma czegoś takiego jak typowy wiek, w którym chcesz dobrze wyglądać. Teraz młodość się wydłuża. 50- i 60-latki są bardzo aktywne. Nie są babciami i nie chcą nimi być.
Małgorzata Rozenek ma bardzo zamazany wyraz twarzy. Swego czasu Edyta Górniak też nie najlepiej wyglądała. Promowane w mediach Królowe Życia. Nie znam nazwisk wielu z tych celebrytek, ale gdy patrzę na nie, to zastanawiam się, co z nimi będzie za 5 czy 10 lat. Te twarze się rozpadną. Jeśli się ostrzykujesz, rozszerzasz usta, to w pewnym momencie twarz nie wytrzyma. Trzeba będzie robić to do końca życia. A ileż można pompować usta czy policzki?
Justyna, Warszawa
Relacje z operacji plastycznych to petarda. Klików nie zliczysz. A jeśli masz obserwujących liczonych w dziesiątkach tysięcy albo setkach i więcej, to w Turcji czy Czechach zoperują cię za darmo, to znaczy w zamian za reklamę. Ja tak zrobiłam nos, usta i podbródek. Po wakacjach lecę na BBL. Jestem szczupła, ale duży tyłek trzeba mieć. Na siłowni musiałabym z 5 lat ćwiczyć.
Nie nazwałbym tego nałogiem, ale to fakt, że poprawianie wyglądu wciąga. Zdarzają się osoby, które co chwilę chcą się operować.
Wiadomo, jaki kanon piękna obowiązuje na Instagramie. Duże usta, smukła broda w szpic, policzki wypełnione kwasem. W świecie celebrytów, telewizji wiele kobiet tak wyglądało. Ja też zaczęłam tego chcieć.
Kiedyś usłyszałem od kolegi po fachu, że według niektórych osób z biustem jest jak z telewizorem – nigdy nie jest za duży.
Kanony piękna w mediach społecznościowych są tak wyśrubowane, że osoby mniej pewne siebie przestają się akceptować. Inni mogą nie widzieć w nas nic brzydkiego, możemy im się nawet podobać, a my sami wpędzamy się w kompleksy.
Jeszcze kilka lat temu prawie nikt nie przyznawał się do poprawiania wyglądu. Gwiazdy oszukiwały, ukrywały to, mówiły, że ich ciało zmieniło się od ćwiczeń.
Gdyby w latach 80., kiedy nasi ojcowie i dziadkowie walczyli z łysieniem za pomocą zaczesek, były takie zabiegi jak dziś, i ktoś wydałby na nie pieniądze, to chyba zostałby uznany za szaleńca. Raczej myślało się wtedy, żeby mieć telewizor, auto. Potem w latach 90. – żeby rozkręcić własny biznes. Dopiero teraz przyszedł czas, że zaczynamy myśleć o sobie.
Oczywiście przy bondingu w grę wchodzi jeszcze nowy odcień uzębienia. Można sobie zrobić nawet taki jak u Michała Wiśniewskiego: gdy się uśmiechniesz, to aż razi.
Moje pokolenie zbudowane jest z samych wątpliwości, ale to młodsze raczej już nie będzie miało aż tak zaciągniętych hamulców. Obserwują aktorów, celebrytów – u nich dbanie o siebie, zabiegi i operacje plastyczne to codzienność. Do tego dochodzi kult mediów społecznościowych: sami piękni ludzie. Dla tego pokolenia ktoś, kto nie robi niczego ze swoim wyglądem, będzie tym dziwnym, nie na odwrót.
Gdy masz jakiś kompleks i oglądasz mnóstwo zdjęć kobiet, które mają idealne ciała, idealne nosy, piersi, pupy, to zaczynasz myśleć, że w sumie wszystko powinnaś poprawić. Chcesz wyglądać jak one, choć gdzieś tam w głębi ducha przecież wiesz, że dużą część takiego wyglądu zapewnia nie natura i nawet nie chirurg plastyczny, ale filtry instagramowe i programy do przerabiania zdjęć. To jednak nie pomaga. Gdy już myślisz, że musisz to zrobić, nic cię nie powstrzyma. Ani ewentualne ryzyko, ani brak kasy.
Dziewczyny, które marzą o bardzo dużych piersiach, często nie zdają sobie sprawy z jednego. Ogromny biust nie będzie im sterczał jak u modelek z Instagrama. Skóra się rozciąga, implanty opadają i nikt nie jest w stanie tego zmienić – poza biustonoszem włożonym do zdjęcia, który na chwilę podniesie piersi, i programem do obrabiania zdjęć. Dlaczego tyle kobiet decyduje się na większe implanty po kilku latach od pierwszej operacji? Bo piersi już tak nie sterczą. Opadły, są nierówne, rozjechały się na boki. Czy ktoś o tym wie przed operacją? Pewnie – ale każda kobieta myśli wtedy tylko o tym, że za chwilę będzie miała wymarzony biust. Konsekwencje schodzą na plan dalszy, o ile w ogóle wspomni o nich lekarz.
Operacje plastyczne są dla wszystkich, ale trzeba znać umiar, wybierać właściwie i nie sugerować się tym, co jest w internecie, na Instagramie. Tam jest głównie Photoshop. Prawda jest zupełnie inna.
Dziewczyny z wielkimi implantami piersi na zdjęciach mają biust bardzo wysoko, a to nie jest możliwe przy takim rozmiarze. (...). Wszystko to oszustwo. Trzeba sobie zdawać z tego sprawę. Dziewczyny sugerują się tym, co widzą na Instagramie, a potem jest wielkie rozczarowanie.
Naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że te wszystkie modelki z Instagrama na żywo wyglądają zupełnie inaczej. Gorzej. To naprawdę jest przepaść. Trudno je poznać na ulicy.
Na Instagramie jest grono popularnych osób z Polski, które zachęcają do operacji w Turcji. W zamian zapewne dostają zniżki na operacje lub mają je za darmo. Piszą do mnie ich znajomi, którzy też rozważają tam zabiegi. Pytają, czy na pewno jest tam bezpiecznie. Odpisuję, że przecież mogą zapytać swoich przyjaciół – dlaczego im nie ufają? Najwidoczniej coraz więcej osób rozumie, że nie wszystko jest takie piękne jak na obrazku.
Każda kobieta jest piękna i można to piękno z niej wydobyć, ale kluczowe jest to, żeby każdy zachował naturalne, unikatowe cechy. Żeby na ulicach czy w mediach społecznościowych nie dochodziło do spotkań klonów. W warszawskich klubach dziewczęta są tak samo zrobione, mają te same fryzury i noszą te same torebki Louisa Vuittona na zgięciu łokcia. I tak samo wydęte, nieproporcjonalnie wielkie, „poprawione” usta.
Kiedyś przepytałem około dwustu pacjentek, zrobiłem ankietę: „Komu chcesz się podobać, dla kogo się zmieniasz?”. Uwierzcie, że 70 procent to były odpowiedzi: „Bo moja koleżanka to zrobiła”, „Bo moja koleżanka to ma”. Działa tu podobny mechanizm jak z tymi drogimi torebkami. Przecież my, faceci, nie znamy się, czy to jest Vuitton, Hermes czy coś innego. A nawet jeśli, to zazwyczaj nie ma to dla nas żadnego znaczenia. A kobiety się znają i chcą się z tym pokazywać, chcą to mieć. Podnieść w ten sposób swój status społeczny.
Dysmorfofobia – a właściwie cielesne zaburzenie dysmorficzne, bo taka aktualnie nazwa funkcjonuje w międzynarodowych klasyfikacjach – należy do kręgu natręctw. Polega na tym, że osoba postrzega się inaczej, niż postrzegają ją inni. Jest przekonana, że wygląda dużo gorzej od większości ludzi, choć w rzeczywistości wygląda zwyczajnie. Nie jest w stanie przestać myśleć o swoim „defekcie”.
Dysmorfofobia występuje częściej niż anoreksja. Większość chorych nawet nie wie, że ją ma. Gdy ktoś zmaga się z anoreksją, prędzej czy później zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Przy dysmorfofobii pacjenci chodzą do chirurgów plastycznych, by zoperować nos czy uszy, do dentystów, którzy mają im wybielić czy wyprostować zęby, do dermatologów, którzy mają sprawić, że skóra będzie bardziej gładka – ale nie trafiają do lekarzy psychiatrów.
(...) coraz częściej faceci zgłaszają się też na powiększanie ust kwasem hialuronowym i nie mam tu na myśli osób, którzy przechodzą proces korekty płci.
Właśnie jestem tuż przed obroną doktoratu z liposukcji brzucha u mężczyzn. Udowodniono, że po takim zabiegu zmniejsza się apetyt poprzez uregulowanie poziomu hormonów. Zmniejsza się także insulinooporność, poprawia się profil glukozy, pacjenci potrafią wyjść ze stanu przedcukrzycowego. Tak naprawdę to jedna z metod leczenia otyłości i chorób towarzyszących.
Trendy wynikają z czasów, w których żyjemy. Social media, Instagram robią swoje, ludzie chcą ładnie wyglądać i nie myślą o konsekwencjach, powikłaniach.
Osoby o niskim poczuciu własnej wartości są narażone na to, że w pewnym momencie przesadzą. Będą się poprawiać w nieskończoność i w końcu zaczną wyglądać niezdrowo.
Jeśli ktoś lubi swoje zmarszczki, to super, ale niech nie zabrania innym ich nie mieć. Operacje plastyczne to nie tylko plastik, ogromne piersi i usta, ale też dbanie o siebie, pozbycie się niedoskonałości czy kompleksu. Wszystko jest dla ludzi, trzeba tylko znać umiar w korzystaniu z tego.
Uważam, że namawianie kogoś do operacji jest nieetyczne. Nie można bez wyraźnej potrzeby ingerować w zdrowy, żywy organizm.
Im wcześniej zaczniemy coś w sobie poprawiać, tym szybciej osiągniemy maksymalny efekt. Dajmy na to Małgorzata Rozenek. Niby ma czterdzieści parę lat, a wygląda jak dobrze zrobiona pięćdziesięcioparolatka. Zbyt wczesne eksperymentowanie sprawia, że po 10 czy 15 latach wcale nie wygląda się dobrze.