cytaty z książki "Młokos"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wszyscy lepsi spośród ludzi są teraz obłąkani. Zdrowo żyje jedynie przeciętność i marnota.
Przeważnie rozmawialiśmy o dwóch kwestiach abstrakcyjnych - o Bogu i jego istnieniu, to znaczy, czy istnieje, czy nie, oraz o kobietach.
A! Więc ty także nieraz cierpisz, że myśli nie da się przyoblec w słowa! To jest szlachetne cierpienie i dane jest tylko wybranym. Głupiec zawsze jest zadowolony z tego, co powiedział, a przy tym zawsze powie więcej niż trzeba.
Milczenie jest piękne, a milczący zawsze ładniejszy od mówiącego.
Bo idealista, który nabił sobie guza o rzeczywistość, gotów jest, bardziej niż ktokolwiek inny, doszukiwać się wszędzie jakiejś nikczemności.
Szczególna to właściwość: potrafię nienawidzić miejsca i przedmioty zupełnie tak samo jak ludzi. Mam za to w Petersburgu kilka miejsc szczęśliwych, to jest takich, w których kiedyś dlaczegoś byłem szczęśliwy. I cóż się okazuje? Szczędzę tych miejsc i umyślnie nie zachodzę tam możliwie jak najdłużej, aby kiedyś, gdy już będę zupełnie samotny i nieszczęśliwy, wstąpić tam - posmucić się i powspominać
Niejedno płomienne marzenie nocne ulatnia się wraz z chwilą pojawienia się porannego światła i chłodu, i mnie samemu zdarzało się niejednokrotnie wspominać rankiem z wyrzutem i wstydem niektóre swe nocne, tylko co prześnione urojenia, a czasem i postępki.
Jednakże i teraz trudno by mi było powiedzieć o nim coś ścisłego i określonego, ponieważ w tych ludziach najważniejszą rzeczą właśnie jest ich niewykończenie, rozproszenie i nieokreśloność.
Jest pełen uczciwych skłonności i wrażliwy, lecz nie posiada ani rozsądku, ani siły woli, żeby w dostatecznym stopniu kierować swoimi pragnieniami.
Są nieszczęśliwi, szczególnie kobiety, którym należy pozwolić jak najwięcej mówić w takich wypadkach, jest to nawet nieodzowne. Prócz tego są charaktery że tak powiem, zbyt już obyte z nieszczęściem, całe życie cierpiące, które wycierpiał nadzwyczaj dużo - i wielkich nieszczęść i nieustannych drobiazgów - których już niczym nie można zdziwić, żadnymi niespodziewanymi katastrofami i, co ważniejsze, które nawet nad trumną najukochańszej istoty nie zapomną ani jednego z tak drogo okupionych prawideł wyszukanego obchodzenia się z ludźmi. Ja tego nie potępiam; to nie nikczemność egoizmu i nie brak kultury, w tych sercach być może znajdzie się nawet więcej złota, niż u najszlachetniejszych na pozór bohaterek, ale przyzwyczajenie długiego poniżenia, instynkt samozachowawczy, długotrwałe zalęknienie i przygnębienie dokonuje na koniec swego.
Uszczęśliwienie zaś bezwarunkowo w jakikolwiek sposób choćby jednej jakiejś istoty w ciągu całego życia, ale ze stanowiska praktycznego, to znaczy rzeczywiście, realnie, postawiłbym jako warunek sine qua non każdemu człowiekowi o pewnym poziomie i tak samo jak postawiłbym za prawo lub obowiązek każdego chłopa wobec zanikania lasów rosyjskich zasadzić w ciągu całego życia przynajmniej jedno drzewo. Zresztą jedno drzewo nawet nie wystarczy, można by było kazać co rok sadzić jedno drzewo. Człowiek niecodzienny, o pewnym poziomie, który w pogoni za jakąś ideą zapomina nieraz o życiu codziennym, staje się śmieszny, kapryśny, nieczuły, a nawet powiem ci wprost - głupi i to nie tylko w życiu praktycznym, ale nawet w swoich teoriach.
Widzicie, są trzy rodzaje łajdaków na świecie: łajdacy naiwni, to jest przekonani, że ich podłość jest wielką szlachetnością, łajdacy wstydliwi, to jest wstydzący się własnej podłości, ale ze stanowczym zamiarem trwania w niej i wreszcie po prostu łajdacy, łajdacy czystej krwi.
Może to niedobrze, że zabrałem się do pisania: znacznie więcej zostaje w duchu niż ujawnia się w słowach. Myśl, choćby marna, póki ją nosimy w sobie, jest zawsze głębsza, a w słowach- śmieszniejsza i nic niewarta.
Różni to są ludzie – nie wyobrażasz sobie nawet jacy – wielcy i mali, głupi i uczeni, i prostego nawet stanu, a wszystko to marność. Jedni, dlatego że czytają i rozprawiają całe życie, nasyceni słodkością książek, a sami są pełni wątpliwości i nic rozstrzygnąć nie potrafią. Inni znowu tak się w sobie grzebią, że sami siebie zrozumieć nie mogą. Bywają i tacy, którzy z pozoru są twardzi jak kamień, a serce mają pełne marzeń; inni znowu – obojętni i lekkomyślni; chodzi im tylko o to, aby się naśmiać do syta. […] Ot co powiem: nudy dużo”.
Obecne czasy, to czasy złotego środka i nieczułości, zamiłowania do nieuctwa, lenistwa, niezdolności do czynu i wymagania wszystkiego gotowego. Nikt się nie zastanawia, rzadko kto dorobiłby się swojej idei.
Pragnienie zełgania celem uszczęśliwienia bliźniego spotkasz nawet w naszym najprzyzwoitszym towarzystwie, bo wszyscy cierpimy na tę naszą niepowściągliwość serc.
Dziecko śmiejące się – to promień z nieba, to objawienie owej przyszłości, w której człowiek będzie na koniec tak czysty i szczery jak dziecię.
Mamusiu droga, przebacz mi, że przerwałam swój debiut życiowy. Zasmucająca cię Ola.
To bardzo dumny człowiek [...], a wielu spośród bardzo dumnych ludzi lubi wierzyć w Boga, szczególnie ci, którzy nieco pogardzają ludźmi. U wielu ludzi silnych istnieje zdaje się, jakaś naturalna potrzeba znalezienia kogokolwiek lub czegokolwiek - przed czym mogliby się ukorzyć.
[...] oni wybierają Boga, aby nie kłaniać się ludziom; rozumie się nie wiedząc sami, jak to się w nich robi; ukorzyć się przed Bogiem nie jest tak przykre. Oni stają się niezwykle gorąco wierzącymi, ściśle mówiąc, gorąco pragnącymi wierzyć; ale pragnienie to oni biorą za samą wiarę.
Błąd polega na tym, że Kraft nie tylko przeprowadził wywód logiczny, ale że tak powiem, wywód ten stał się jego przeświadczeniem. Nie wszystkie natury są jednakowe. U wielu z nas logiczne dowodzenie przeobraża się niekiedy w bardzo silne uczucie, które ogarnia cała istotę i które bardzo trudno wyplenić lub przerobić. Żeby wyleczyć takiego człowieka, trzeba w takim wypadku zmienić samo uczucie, co jest możliwe nie inaczej, jak zastępując je innym, równie silnym.
Idea moja - to zostać Rotszyldem. Wzywam czytelnika do spokoju i powagi.
Ciągle nie podnosiłem na nią oczu; popatrzeć na nią, znaczyłoby to samo, co skąpać się w blasku, w radości, w szczęściu, a ja nie chciałem być szczęśliwy. Żądło oburzenia wbiło się w moje serce i w jednej chwili powziąłem wielką decyzję.
- Pani odchodzi? - zawołałem.
- Ja się stanowczo pana boję... pan nadużywa... - przeciągnęła jakby z żalem i wyrzutem.
- Niech pani poczeka, jak Boga kocham, nie będę ściany wywalał.
- Kiedy pan już zaczął - nie wytrzymała i uśmiechnęła się. - Nie wiem nawet, czy pan mi pozwoli wyjść?
I zdaje się, że ona rzeczywiście bała się, że jej nie puszczę.
- Sam pani drzwi otworzę, niech pani idzie. Ale niech pani wie, że powziąłem pewną decyzję; jeżeli pani zechce udzielić światła mojej duszy, to niech pani wróci, usiądzie i wysłucha tylko kilku słów. Ale jeśli pani nie zechce, to proszę iść, a ja sam pani drzwi otworzę!
Mama nie wiedziała, jak mi dogadzać. Raz przyniosła zupę i zaczęła, jak zwykle, sama karmić mnie, a ja jedząc, nie przestawałem zrzędzić. I w pewnym momencie nie mogłem już dłużej wytrzymać: ,,Przecież ja tylko ją jedną naprawdę kocham, a właśnie ją najbardziej dręczę". Ale wściekłość moja nie mijała i ze złości rozpłakałem się, a ona, biedaczka, myśląc, że płaczę z rozczulenia, pochyliła się nade mną i zaczęła mnie całować. Zacisnąłem zęby i zapanowałem nad sobą, ale w tej chwili istotnie jej nienawidziłem. Ale mamę kochałem, nawet wtedy, i było to po prostu to, co bywa zwykle, kogo najbardziej kochamy, temu sprawiamy najwięcej przykrości.
Śmiech wymaga przede wszystkim otwartości i wylania, a gdzież odnajdziemy u ludzi otwartość i wylanie? Śmiech wymaga dobroci, a ludzie najczęściej śmieją się złośliwie. Dobry i serdeczny śmiech to radość, a czyż można teraz odnaleźć w ludziach radość, czyż ludzie potrafią się radować? (Wiersiłow mi kiedyś opowiadał o radości w naszej epoce, bardzo to sobie zapamiętałem). Wesołość to najbardziej charakterystyczny rys człowieka, rys charakteryzujący go całego. Nieraz nie możemy zrozumieć czyjegoś charakteru, wtem człowiek ten zaśmieje się tak jakoś szczerze, serdecznie i cały jego charakter leży jak na dłoni. Tylko najdoskonalszy, najbardziej rozwinięty duchowo człowiek umie śmiać się tak, żeby jego serdeczności nie można było się oprzeć. Nie mam tu na myśli rozwoju umysłowego, ale rozwój charakteru, rozwój całego człowieka! A więc, kto chce człowieka wszechstronnie poznać i wniknąć w głąb jego duszy, to niech nie patrzy na to jak ten człowiek milczy czy mówi, jak płacze czy jak daje się ponosić najszlachetniejszym ideałom, ale lepiej niech patrzy jak się ten człowiek śmieje.
Oto ni mniej, ni więcej - oświadczył się o jej rękę i to tak, jakby czynił rzecz najpiękniejszą i najszlachetniejszą, nawet z pewnego rodzaju zapałem. Na to Liza oświadczyła mu prosto z mostu, że jest głupi, i wyszła.
- Zwróć uwagę - rzekł do mnie - że fotografie są bardzo rzadko naprawdę podobne, to jest zupełnie zrozumiałe. Sam oryginał, to znaczy każdy z nas rzadko kiedy jest podobny do siebie samego. Tylko niekiedy w pewnych chwilach twarz ludzka oddaje to, co w niej jest najważniejszego, tę myśl, która jest dla niej najbardziej charakterystyczna. Artysta zagłębia się w twarz i odgaduje tę najcharakterystyczniejszą myśl choćby nawet w tej chwili, kiedy maluje, nie było jej zupełnie. A fotografia chwyta człowieka takim, jakim właśnie jest w danej chwili i jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że w pewnej chwili Napoleon wydałby się głupi, a Bismarck czuły.
Ta kobieta jest tym, co pan dziś u księcia mówił o "żywym życiu", pamięta pan? Pan mówił, że to żywe życie jest czymś do tego stopnia prostym i naturalnym, do tego stopnia bezpośrednio na nas patrzącym, że właśnie wskutek tej bezpośredniości i jasności nie możemy uwierzyć, żeby to było właśnie tym samym, czego przez cały życie z takim trudem szukamy...
Wszystko to jest do tego stopnia pospolite i prozaiczne, że niemal graniczy z fantazją.