cytaty z książki "Homo deus. Krótka historia jutra"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wczorajsze luksusy stają się dzisiejszą koniecznością.
Historia to nie pojedyncza narracja, ale tysiące alternatywnych narracji. Ilekroć postanawiamy opowiedzieć jedną, jednocześnie decydujemy się przemilczeć inne.
W 2012 roku na całym świecie zmarło około 56 milionów osób; 620 tysięcy z nich zginęło w wyniku ludzkiej przemocy (wojna pochłonęła 120 tysięcy ofiar, a przestępczość kolejnych 500 tysięcy) Natomiast 800 tysięcy popełnili samobójstwo, a 1,5 miliona zmarło na cukrzycę. Cukier jest obecnie groźniejszy niż proch.
Religia to układ, podczas gdy duchowość to podróż.
Największym odkryciem naukowym było odkrycie niewiedzy.
Przez całe tysiąclecia kapłani, rabini i mufti tłumaczyli, że ludzie nie są w stanie własnymi siłami opanować głodu, zarazy i wojny. Potem pojawili się bankierzy, inwestorzy oraz przemysłowcy - i w ciągu dwustu lat udało im się właśnie to zrobić.
Paradoksalnie, im więcej ofiar składamy dla jakiejś wyimaginowanej opowieści, tym bardziej nieustępliwie się jej trzymamy, ponieważ rozpaczliwie chcemy nadać sens tym ofiarom i cierpieniu, które spowodowaliśmy.
W przeszłości działanie cenzury polegało na blokowaniu przepływu informacji. W XXI wieku działanie cenzury polega na zalewaniu ludzi nieistotnymi informacjami.
In the past, censorship worked by blocking the flow of information. In the twenty-first century censorship works by flooding people with irrelevant information.
... najważniejszy powód, by uczyć się historii, nie po to, by przewidywać przyszłość, ale po to, by wyzwalać się z przeszłości i wyobrażać sobie alternatywne przeznaczenie. Oczywiście nie ma tu mowy o totalnej wolności - nie możemy uniknąć kształtującego wpływu przeszłości.
W bogobojnej Syrii jest zdecydowanie więcej przemocy niż w świeckiej Holandii.
Nie jest łatwo żyć, wiedząc, że się umrze, ale jeszcze trudniej wierzyć w nieśmiertelność i przekonać się, że było się w błędzie.
Dzisiaj każde pokolenie niszczy dawny świat i buduje na jego miejsce nowy.
Emocje są raczej biochemicznymi algorytmami, które mają zasadnicze znaczenie dla przetrwania i rozmnażania się wszystkich ssaków.
Jeśli chce się, by ludzie wierzyli w wymyślone byty, takie jak bogowie i państwa, trzeba kazać im poświęcić coś wartościowego. Im boleśniejsza będzie dla nich ofiara, tym mocniej będą przekonani o istnieniu jej wyimaginowanego odbiorcy.
Patrząc wstecz, wielu ludzi sądzi, że zarówno upadek faraonów, jak i śmierć Boga to pozytywne elementy rozwoju historii. Może zawalenie się humanizmu również okaże się dobroczynne. Zwykle boimy się zmian, ponieważ lękamy się tego, co nieznane. Ale jedynym i najważniejszym stałym elementem w dziejach jest to, że wszystko się zmienia.
Dzisiaj po raz pierwszy w dziejach więcej ludzi umiera dlatego, że jedzą za dużo, a nie dlatego że jedzą za mało; więcej ludzi umiera ze starości niż w wyniku chorób zakaźnych; więcej ludzi ginie w wyniku samobójstwa niż z rąk żołnierzy, terrorystów i przestępców - razem wziętych.
Na razie, w 2018 roku ludzkości rzeczywiście udaje się mieć jedno i drugie.Nie tylko posiadamy większą władzę, niż kiedykolwiek wcześniej, ale wbrew wszelkim przewidywaniom śmierć Boga nie doprowadziła do społecznego rozpadu. Przez całe dzieje prorocy i filozofowie przekonywali, że gdyby ludzie przestali wierzyć w wielki kosmiczny plan, znikłyby wszelkie prawo i porządek. Dzisiaj jednak największym zagrożeniem dla globalnego prawa i porządku są właśnie ci, którzy wciąż wierzą w Boga i Jego wszechogarniające plany.
Władza stała się zwykłym administrowaniem. Zarządza krajem, ale już nim nie kieruje. Władza dba, by nauczyciele dostawali na czas wypłatę i by kanalizacja odprowadzała ścieki, ale nie ma pomysłu, w jakim miejscu znajdzie się rządzony przez nią kraj za dwadzieścia lat.
Do pewnego stopnia to nawet dobrze. Jeśli się weźmie pod uwagę, że część wielkich politycznych wizji XX stulecia doprowadziła nas do Auschwitz, Hiroszimy i Wielkiego Skoku, może lepiej, że rządzą nami małostkowi biurokraci.
Szklany sufit szczęścia podtrzymują dwa potężne filary: jeden psychiczny, drugi biologiczny. Jeśli chodzi o psychikę, to szczęście zależy raczej od oczekiwań niż od obiektywnych warunków. Nie zadowala nas samo to, że wiedziemy spokojny i dostatni żywot. Zadowolenie czerpiemy raczej z tego, że rzeczywistość spełnia nasze oczekiwania. Zła wiadomość jest taka, że w miarę poprawy warunków rosną też oczekiwania. Radykalne poprawienie się warunkòw życiowych, którego ludzkość doświadczyła w ostatnich dziesięcioleciach, przekłada się raczej na większe oczekiwania niż na większe zadowolenie. Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, to także nasze przyszłe dokonania mogą okazać się dla nas równie niezadowalające.
Jeśli chodzi o biologię, to zarówno nasze oczekiwania, jak i szczęście determinuje raczej biochemia niż sytuacja ekonomiczna, społeczna czy polityczna. Według Epikura szczęśliwi jesteśmy wówczas, gdy odczuwamy przyjemne doznania i gdy nie dokuczają nam doznania nieprzyjemne. Jeremy Bentham uważał podobnie — że władzę nad człowiekiem natura dała dwóm panom: przyjemności oraz bólowi — i tylko te dwa doznania decydują o wszystkim, co robimy, mówimy i myślimy. Następca Benthama, John Stuart Mili, przekonywał, że szczęście to nic innego niż przyjemność i wolność od bólu, a poza przyjemnością i bólem nie ma dobra i zła. Ktokolwiek próbuje wywodzić dobro i zło z czegoś innego (na przykład ze słowa Boga albo interesu państwa), oszukuje nas, a być może takze i samego siebie.
W odróżnieniu od innych religii, które obiecują nam niebiańskie gruszki na wierzbie, kapitalizm obiecuje prawdziwe cuda tu, na ziemi - i czasem nawet tę obietnicę spełnia.
Korporacje, pieniądze i państwa istnieją tylko w naszej wyobraźni. Wymyśliliśmy je po to, by nam służyły; dlaczego nagle się okazuje, że to my poświęcamy własne życie w ich służbie?
Ponad sto lat po tym, jak Nietzsche ogłosił, że Bóg umarł, wydaje się, że właśnie wraca. To jednak fatamorgana. Bóg faktycznie umarł - tylko trochę musi potrwać uprzątnięcie zwłok.
Zgodnie z obecnym dogmatem naukowym wszystko, czego doświadczam, jest rezultatem aktywności elektrycznej w moim mózgu, a zatem przeprowadzenie wirtualnej symulacji całego świata - tak, bym w żaden sposób nie był w stanie jej odróżnić od “prawdziwego” świata - powinno być rzeczą teoretycznie wykonalną. Niektórzy badacze mózgu uważają, że w niezbyt odległej przyszłości rzeczywiście będziemy robili takie rzeczy. A może już tego dokonano? Może na tobie? Wbrew temu, co ci się wydaje, możemy mieć 2218 rok, a ty możesz być znudzonym nastolatkiem zanurzonym w jakiejś grze z gatunku wirtualnej rzeczywistości, która jest symulacją prymitywnego i ekscytującego świata początku XXI wieku. Kiedy już się uzna samo prawdopodobieństwo tego scenariusza, matematyka prowadzi nas do bardzo przerażającego wniosku: skoro świat realny jest tylko jeden, podczas gdy liczba potencjalnych światów wirtualnych jest nieskończona, to prawdopodobieństwo, że zamieszkujemy akurat ten jeden jedyny świat realny, jest prawie równe zeru.
(...) najważniejszy powód by uczyć się historii: nie po to, by przewidywać przyszłość, ale po to, by wyzwalać się z przeszłości i wyobrażać sobie alternatywne przeznaczenie. Oczywiście nie ma tu mowy o totalnej wolności - nie możemy uniknąć kształtującego wpływy przeszłości. Ale nawet niewielka wolność jest lepsza niż żadna.
[...]
Ludzie rzadko zadowalają się tym, co mają. Najczęstszą reakcją ludzkiego umysłu na osiągnięcie czegoś nie jest zadowolenie, ale pragnienie sięgnięcia po jeszcze więcej. Ludzie zawsze poszukują czegoś lepszego, większego, smaczniejszego. Kiedy ludzkość posiądzie ogromne nowe możliwości i kiedy w końcu zniknie zagrożenie głodem, zarazą i wojną, czym się wtedy zajmiemy? Co będą robić całymi dniami naukowcy, inwestorzy, bankierzy i prezesi? Pisać wiersze?.
Każdy z nas bez wyjątku urodził się w określonej historycznej rzeczywistości z obowiązującymi w niej konkretnymi normami i wartościami, z jedynym w swoim rodzaju systemem ekonomicznym i politycznym. Uważamy tę rzeczywistość za coś oczywistego, traktując ją jako naturalną, nieuniknioną i niezmienną. Zapominamy, że do powstania naszego świata doprowadził przypadkowy łańcuch wydarzeń i że historia ukształtowała nie tylko naszą technikę, politykę i społeczeństwo, lecz również nasze myśli, lęki i marzenia. Z grobu naszych przodków wysuwa się zimna ręka przeszłości, która chwyta nas za kark i kieruje nasze spojrzenie ku jednej określonej przyszłości. Czujemy ten uścisk od chwili narodzin, dlatego zakładamy, że jest naturalną i nieuniknioną częścią nas samych. Rzadko próbujemy się z niego uwolnić i wyobrazić sobie alternatywne drogi ku przyszłości.
Dzięki świetnym możliwościom transportu możemy z łatwością spotkać się ze znajomym, który mieszka po drugiej stronie miasta - jednak nawet wtedy gdy jesteśmy już razem, rzadko poświęcamy sobie nawzajem całą swoją uwagę, ponieważ ciągle zaglądamy do smartfona i na konto na Facebooku w przekonaniu, że gdzieś indziej dzieje się prawdopodobnie coś dużo ciekawszego. Współczesna ludzkość cierpi na FOMO - "Fear Of Missing Out" (lęk przed tym, że coś nas ominie) - i chociaż mamy więcej możliwości wyboru niż kiedykolwiek wcześniej, utraciliśmy zdolność do naprawdę uważnego skupiania się na tym, co wybieramy.
Rewolucja agrarna zrodziła religie teistyczne, rewolucja naukowa z kolei dała początek religiom humanistycznym, w których ludzie ludzie zastąpili bogów.
Podobnie jak dystans dzielący religię od nauki jest mniejszy, niż powszechnie się uważa, tak też dystans dzielący religię od duchowości jest dużo większy. Religia to układ, podczas gdy duchowość to podróż.