cytaty z książki "Najgłośniej krzyczy serce"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
To nie czas zbliża ludzi. Tylko wspólne przeżycia. Wszystko zależy od intensywności spędzonych razem chwil. Ich wagi. I sposobu, w jaki odsłaniają duszę. Niektóre łączą ludzi niczym cienkie pajęcze nici, a inne wznoszą między nimi solidne mosty.
Zakochujemy się w złudzeniach. W tym, jak wyobrażamy sobie drugą osobę. Zauważ, że na początku zazwyczaj widzimy tylko to, co piękne i fascynujące. Ale im dłużej z kimś jesteśmy, tym lepiej go poznajemy. Dostrzegamy wady. Skazy. Słabości. W dodatku pewne rzeczy, na które do tej pory przymykaliśmy oko, zaczynają nas niesamowicie irytować. I wtedy są dwie możliwości: albo dajemy sobie spokój, albo próbujemy się dotrzeć. Jeśli mimo wszystko nasze uczucia przybierają na sile i z każdym dniem stają się coraz głębsze, to znaczy że uczymy się kochać. I powoli odkrywamy sens prawdziwej miłości.
W pewnym momencie dociera do mnie, że wcale nie trzeba być silnym, aby uniknąć upadku. Czasami wystarczy mieć przy sobie kogoś, na kim można się wesprzeć. Zaczekać, aż bijący od niego spokój wyciszy rozkrzyczane emocje, i spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy. Po raz kolejny odnaleźć w sobie nadzieję, a potem powoli stanąć o własnych siłach i zrobić krok do przodu.
Przechodzi mi przez myśl, że można ukryć prawdę w niewypowiedzianych słowach i wymuszonym uśmiechu, ale nie w oczach. One wszystko zdradzą. Będą nieznośnie szczere. Odsłonią każdą bliznę w poharatanej życiem duszy i pozwolą zajrzeć w głąb serca. W dodatku mogą to zrobić, nie roniąc ani jednej łzy. Bo ból nie zawsze wiąże się z krzykiem czy płaczem. Czasami przybiera formę cichej rozpaczy, którą można dostrzec jedynie w zasnutych smutkiem oczach.
Bo ból nie zawsze wiąże się z krzykiem czy płaczem. Czasami przybiera formę cichej rozpaczy, która można dostrzec jedynie w zasnutych smutkiem oczach.
Zbyt wiele razy płakałam z powodu podłych słów. To chyba gorsze niż trucizna, bo odczuwasz ciągły ból, ale nie umierasz. Po prostu cierpisz. I każdego dnia zadajesz sobie pytanie: ,,Dlaczego ludzie są tak okrutni?''.
tęsknota za kimś, kto odszedł, może na zawsze złamać nawet najtwardszych ludzi. Nikt nie jest całkowicie odporny na takie ciosy. Nikt.
- Uwielbiam się w tobie gubić - wyznaje cicho. - Zawsze gdy wracam do rzeczywistości, czuję się silniejsza. I dużo bardziej kompletna. Tak jakbym za każdym razem odnajdywała w tobie jakąś brakującą cząstkę siebie.
Taniec sprawiał mi ogromną radość. Wyciszał i przynosił duchowe ukojenie. Za każdym razem, gdy dawałam się porwać muzyce, pozbywałam się negatywnych emocji i uciążliwych myśli, które krępowały mój umysł.
Rozkoszowałam się słodkim smakiem wolności. Oddychałam głębiej i swobodniej. Wzbijałam się coraz wyżej i wyżej. Dotykałam nieba, szybowałam wśród gwiazd... A kiedy piosenka dobiegała końca, wracałam na ziemię, przepełniona niewyobrażalną radością i uczuciem spełnienia.
Coraz bardziej się boję, że spadnę. Że złamią mnie zanim zdołam rozłożyć skrzydła i odlecieć.
Dużo łatwiej być silnym, gdy w pobliżu nie ma zagrożenia, gdy strach nie chwyta za gardło, a żołądek nie skręca się z nerwów. Wtedy na prawdę można uwierzyć, że jest się niezniszczalnym.
Nie próbuję jej pocieszać. Nie mówię, że wszystko będzie dobrze. Po prostu trzymam ją w ramionach i bezgłośnie przypomniam, że nie jest sama.
Chciałabym zasnąć i obudzić się w innym świecie. Takim, w którym ludzie nie gardzą drugim człowiekiem, a wygląd zewnętrzny nie jest powodem do szykanowania.
- A jeśli to jeden z tych filmów bez happy endu?[...]
- Będziemy musiały trochę namieszać w fabule.
Wszystko zależy od intensywności spędzonych razem chwil. Ich wagi. I sposobu, w jaki odsłaniają duszę.
Nie wiem jak długo tak siedzę. Skulona. Otępiała. Rozbita. Po raz pierwszy odkąd pamiętam, nie mam ochoty tańczyć. Ani żyć. Ta myśl uderza we mnie z taką siłą, że w pierwszej chwili brakuje mi tchu. Tak mocno zatopiłam się w sobie, że nie zauważyłam panującej wokół ciemności. A ona przez cały czas wchłaniała mnie niczym czarna dziura, z której nie sposób się wydostać. Walcz, walcz, walcz! - krzyczy wewnętrzny głos. Ale brakuje mi sił. Jakaś cząstka mnie marzy o tym, żeby się poddać. Odpuścić... Zniknąć... Rozpłynąć w powietrzu. Walcz, walcz, walcz! Nie walczę. Osiem się na zimną podłogę i zamykam oczy.
Życie boleśnie nauczyło mnie, że jeśli się wyrżnę, to sam muszę się pozbierać.
skupiam się na uczuciach, które trawiły mnie za każdym razem, gdy ktoś w szkole mi dogryzał. Na pozorach, które próbowałam zachować. Na śmiechu, pod którym chowałam smutek. Na sile, którą tak rozpaczliwie próbowałam w sobie znaleźć. Oraz na bólu, który przeszywał mnie za każdym razem, gdy mi jej zabrakło.
Chcę jedynie zamknąć oczy i zapomnieć. O wszystkim...
Nikt nie powinien nienawidzić siebie za to, jak wygląda. Nikt.
Nie ma znaczenia, czy będziemy się śmiać, czy płakać - zapewnia. - Ważne, że będziemy prawdziwi.
Nasze spojrzenia po raz kolejny się spotykają. Jednak tym razem w oczach zmiany nie dostrzegam wahania czy strachu. Jest tylko furia. Tak jakby w końcu zrozumiała, że biała flaga nie ochroni jej przed kulami, które lecą w jej stronę. Jeśli chce przetrwać, musi walczyć. Nie ma innej opcji.
Przywykłem do tego, że nie rozmawiam o swoich problemach, nie proszę o radę i nie czekam, aż ktoś wyciągnie do mnie pomocną dłoń. Życie boleśnie nauczyło mnie, że jeśli się wyrżnę, to sam muszę się pozbierać.
Nie łudzę się, że będzie dobrze. Mam tylko nadzieję, że razem zdołamy to przetrwać.
Nie mam ochoty się przed nią otwierać. Boję się, że gdy tylko uchylę drzwi do swojego świata, wtargnie do środka i wywróci wszystko do góry nogami, a ja po raz kolejny poczuję się słaby i zagubiony.
Wiem, że nie mogę ukrywać się w nieskończoność. Kiedyś w końcu będę musiała zmierzyć się ze swoim strachem oraz z ludźmi, którzy go wywołują. Ale na razie chcę czuć się bezpieczna. Choćby przez chwilę.
Mogę go objąć, ale nie zastąpię mu bezpiecznych ramion mamy. Jej miękkiego, kojącego głosu. Dłoni, którą ocierała mu łzy i głaskała po głowie, gdy był smutny. Ani serca, które kochało jak żadne inne.
Nie łudzę się, że będzie dobrze. Mam tylko nadzieję, że razem zdołamy to przetrwać...
Jego słowa rozgrzewają mi serce. Przez chwilę wydaje mi się, że wszystko będzie dobrze. Ale to błogie, kojące uczucie znika równie szybko, jak się pojawiło. Zostają jedynie wątpliwości. I przeczucie, że wkrótce wydarzy się coś złego.
Zastanawiam się co przyniosą kolejne dni. Dadzą mi wreszcie spokój? A może przygotują coś znacznie gorszego niż ostatnio? I najważniejsze: czy zdołam to przetrwać?