cytaty z książek autora "François Mauriac"
(...) jest taki rodzaj głupoty wobec którego czuję się zupełnie bezsilny. Można bez trudu dotrzeć do ludzkiej duszy przez zbrodnię, poprzez najsmutniejsze występki, ale nie można się przedrzeć przez pospolitość.
W osamotnieniu nie można zachować wiary w samego siebie.
Charakter jest właśnie dla każdego z nas kłodą, o którą najczęściej się potykamy.
Zazdrościć komuś, kim się gardzi, to uczucie haniebne, które potrafi zatruć człowiekowi całe życie.
Bo zaprawdę, nikt, nikt nie idzie przez życie z odkrytą maską. Ludzie przeważnie małpują wielkość, szlachetność. Nieświadomie naśladują bohaterów z powieści czy inne wzory.
Uczciwie mówiąc, nie mógłbym twierdzić, że miłuję Kościół katolicki jako taki. Gdybym nie wierzył, że otrzymał on Słowa Żywota wiecznego, bynajmniej nie czułbym podziwu ani dla jego organizacji, ani dla metod, i wiele rozdziałów jego dziejów budziłoby we mnie odrazę. [...]
Dla mnie Kościół, częściowo właśnie przez swoje błędy, przechował w stanie nienaruszonym depozyt, jaki otrzymał; nie to jest ważne, że go skodyfikował, skatalogował, sprecyzował bardziej może, niż byśmy sobie życzyli, ale że go uchronił i że dzięki Kościołowi Słowo dociera do nas nie jako wspomnienie, nie jako Słowo odtwarzane z pamięci, ale czynne i żywe [...] Żaden zarzut wymierzony w ludzką organizację Kościoła już we mnie nie godzi. Nawet najgorsze fakty, jakie wykrywam w przeszłości lub obserwuję dziś jeszcze, wcale mnie nie przejmują, gdyż Kościół stanowi w moich oczach całokształt środków ludzkich, jakimi posługuje się łaska dla użyźnienia każdej duszy, co zwraca się do owego Źródła Wody Żywej [...].
Jako dzieci samotne i czyste zrozumieliśmy kobiety i mężczyzn. Człowieka zgłębiamy tym dokładniej, im mniejszą mamy nadzieję go poznać. Wiemy wszystko o kobiecie, która nigdy nie będzie do nas należała: nie ma sposobu, by posiąść ją inaczej jak umysłem. Obserwujemy ją z taką samą namiętnością, z jaką byśmy ją pieścili. I wówczas należy do nas duchowo i to tak całkowicie, że chcąc, aby żyła, musimy później wyłonić ją z siebie.
Nawet najlepsi nie uczą się sami miłości: aby przejść do porządku nad śmiesznością ludzi, ich wadami, a zwłaszcza głupotą, trzeba posiąść tajemnicę miłości, której świat dzisiejszy już nie zna.
Kobieta, która by mnie kochała, pragnęłaby dla mnie sławy. Nauczyłaby mnie, że sztuka życia polega na tym, aby rezygnować z niskich namiętności na rzecz szlachetniejszych.
W osamotnieniu nie można zachować wiary w samego siebie. Potrzeba nam świadka naszej siły: kogoś, kto by liczył celne ciosy i zdobyte punkty, wieńczył nas w chwili triumfu.
Nie wiemy, czego pragniemy, nie kochamy tego, co zdajemy się kochać.
Gdyby wszyscy ludzie żyli, jak ja żyłem przez pół wieku, zrzuciwszy maskę z twarzy, zdumiano by się może, jak niewielkie są między nimi różnice. Bo zaprawdę, nikt, nikt nie idzie przez życie z odkrytą twarzą. Ludzie przeważnie małpują wielkość, szlachetność. Nieświadomie naśladują bohaterów z powieści czy inne wzory. Wiedzą o tym święci, którzy nienawidzą samych siebie i gardzą sobą, ponieważ siebie widzą.
Z przyzwyczajenia nadajemy nieskończoną wartość życiu człowieka. Robespierre miał rację, i Napoleon, i Lenin.
Większość ludzi łączy się równie przypadkowo jak drzewa, które wyrastają obok siebie i rosną splatając się gałęźmi.
Trzeba być osobą, człowiekiem, różnym od pozostałych ludzi, trzeba trzymać w swoich dłoniach własne istnienie i zmierzyć je, osądzić trzeźwym spojrzeniem, pod okiem Boga - aby móc wybierać między śmiercią a życiem.
Teresa odczytuje te słowa i liczy. Umrzeć. Zawsze bała się śmierci. Przede wszystkim nie należy śmierci patrzeć w oczy, trzeba tylko dobrze obmyślić niezbędne czynności: nalać wody, rozpuścić proszek, wypić płyn, położyć się do łóżka, zamknąć oczy. I starać się o niczym nie myśleć. Dlaczego mamy się bać więcej tego snu niż każdego innego?
Wszyscy księża powinni być święci. Jednakże potrzebujemy ogromnej liczby księży - tu tkwi sprzeczność, od której widzialny Kościół pragnie się wyzwolić w tej walce o niewiadomym zakończeniu, którą w duszach kapłanów łaska toczy z ludzką naturą i która trwać będzie aż do skończenia świata.
W życiu zachodzą często osobliwe dysproporcje między duszą tego, co się zwierza, a tego, co słucha zwierzeń. Nie mamy bowiem możliwości wyboru: w pewnych godzinach cierpienie wychodzi z nas, wyrywa się z naszych trzewi i pierwsze lepsze ramiona wyciągają się, aby przyjąć to ponure dziecię.
W pewnych okresach życia potrzebny nam był człowiek różny od wszystkich innych, dlatego właśnie, że własnowolnie postanowił być ubogi, być czysty i życie swoje składać w ofierze; był nam potrzebny, i dana nam została ta łaska, żeśmy go znaleźli. Sami nie potrafiliśmy być święci, ale niejeden raz spotykaliśmy świętego na naszej drodze; nosił sutannę, przez co dla mnie na zawsze już pozostanie ona czcigodna.
Na okrzyk Gide'a: "Rodziny, nienawidzę was!" stary człowiek, jakim dziś jestem, odpowiada: "Rodzino, błogosławię cię".
Już w chwili przyjścia na świat obdarzony zostałem nie, jak inni, niewinnością, lecz maską niewinności. Poprzez dziecinne rzęsy śledziłem bacznie postępy pokusy, jaka budziłem w twoim ciele, w twoim sercu. Z rozkoszą czułem, że jestem niebezpieczny dla twojej biednej duszy.
[...] a prawda proszę księdza, że dopóki człowiek nie rozpacza, wszystkie zbrodnie odsuwają go od Boga zaledwie o jedno słowo, o jedno westchnienie.
Instynkt samozachowawczy działa też na rzecz szczęścia.
Można bez trudu dotrzeć do ludzkiej duszy poprzez zbrodnię, poprzez najsmutniejsze występki, ale nie można się przedrzeć przez pospolitość.
[...] ten, kto ponosi winę, mógł kierować się równie dobrze niskimi pobudkami, jak szlachetnymi...
Kiedy cierpię z miłości, zwijam się w kłębek i czekam, i pewna jestem, że człowiek, dla którego pragnę umrzeć, jutro już może będzie dla mnie niczym; powód tylu cierpień nie będzie wart nawet jednego spojrzenia. Straszną jest rzeczą kochać, ale zawstydzającą przestać kochać...
Dla Sartre'a inni ludzie są piekłem, dla nas są Chrystusem.
Ale zmora starości polega na tym, że człowiek jest sumą swojego życia, sumą, w której nie potrafiłby zmienić ani jednej cyfry.