cytaty z książki "Biała gwardia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kozyr do tysiąc dziewięćset czternastego przez całe życie był wiejskim nauczycielem. W czternastym poszedł na wojnę, trafił do dragonów, w siedemnastym był już oficerem. Świt zaś czternastego grudnia roku tysiąc dziewięćset osiemnastego zastał go pod okienkiem tej chaty już w randze pułkownika armii petlurowskiej, choć nikt na całym bożym świecie - a już najmniej sam Kozyr - nie umiałby powiedzieć, jak do tego doszło. A stało się tak, bo wojaczka była powołaniem Kozyra, belferka zaś jedynie długotrwałą, straszliwą pomyłką. W życiu z resztą przeważnie tak bywa. Człowiek przez dwadzieścia lat czymś się zajmuje, na przykład wykłada prawo rzymskie, a w dwudziestym pierwszym roku okazuje się nagle, że prawo rzymskie ani go ziębi, ani grzeje, że właściwie człowiek nie rozumie go nawet i nie lubi, w głębi duszy natomiast jest zawołanym ogrodnikiem i uwielbia kwiaty. Dzieje się tak zapewne z powodu niedoskonałości naszego ustroju społecznego, która sprawia, że ludzie dopiero u schyłku swych dni odnajdują prawdziwe powołanie. Kozyr odnalazł je, gdy miał lat czterdzieści pięć. Do tego czasu był kiepskim belfrem, okrutnym i zanudzającym uczniów.
-Żyć trzeba właśnie za kremowymi zasłonami. Nie wiem, czemu wszyscy szydzą z poetów..
-Ależ uchowaj Boże...Pan niewłaściwie zrozumiał moje pytanie. Nie mam nic przeciwko poetom. Co prawda, wierszy nie czytuję...
-Ani żadnych innych książek oprócz regulaminu walki artylerii i pierwszych piętnastu stron "Traktatu rzymskiego"...Był na szesnastej stronie, kiedy zaczęła się wojna, więc dał sobie spokój...
Śmierć nie dała na siebie czekać. Poszła jesiennymi, a potem zimowymi drogami ukraińskimi wraz z suchą śnieżną kurzawą. Zaczęła postukiwać z kulomiotów po zagajnikach. Jej samej nie było widać, ale poprzedzał ją aż za dobrze widoczny sękaty chłopski gniew. Gnał w dziurawych łapciach przez mróz i zamieć, bez czapki, z sianem w skołtunionych włosach, biegł ze spuszczoną głową i wył. Niósł dębowy drąg, bez którego nie obędą się na Rusi żadne poczynania. Poleciał z wiatrem czerwony kur. Potem dał się widzieć w purpurze zachodzącego słońca powieszony za narządy płciowe Żyd karczmarz. Aż w pięknej polskiej stolicy w Warszawie objawił się Henryk Sienkiewicz – stał na obłoku i uśmiechał się jadowitym uśmieszkiem.
Wszystko przeminie. Cierpienia, męki, krew, głód i mór. Sczeźnie miecz, ale gwiazdy pozostaną także i wtedy, kiedy nawet cień naszych ciał i sprawnie pozostanie już na ziemi. Nie ma człowieka, który by tego nie wiedział.
Małe dzwony naszczekiwały bez ładu i składu, ujadały chaotycznie, jakby na dzwonnicę wlazł szatan.
Sczeźnie miecz, ale gwiazdy pozostaną także i wtedy, kiedy nawet cień naszych ciał i spraw nie pozostanie już na ziemi.
To tak się umiera? – pomyślał Nikołka. – Niemożliwe. Dopiero przed chwilą był żywy. W boju to nie jest straszne jak widać. A mnie jakoś nie trafili...
Wszystko przeminie. Cierpienia, męki, krew, głód i mór. Sczeźnie miecz, ale gwiazdy pozostaną także i wtedy, kiedy nawet cień naszych ciał i sprawnie pozostanie już na ziemi. Nie ma człowieka, który by tego nie wiedział.